Był piękny słoneczny poranek, kiedy Peter wybrał się na połów karpia. Wygodnie usadowił się nad brzegiem jeziora, założył przynętę, zamachnął się i... Okazało się, że żyłka zaczepiła o krzaki. Sfrustrowany mężczyzna szarpnął z całej siły. Za mocno.
Hak razem z ołowianym ciężarkiem z ogromną siłą wbił się w klatkę piersiową mężczyzny.
Chwiejący się na nogach nieudolny wędkarz ledwie dotarł do pobliskiego domu, by wezwać pomoc. Przybyli na miejsce ratownicy pogotowia byli w szoku. - Zobaczyłem żyłkę wyłaniającą się z perfekcyjnej dziury w jego ciele! - relacjonował jeden z nich. Ratownicy musieli odciąć żyłkę od wędki, by ulokować Petera w karetce i zawieźć go do szpitala.
A tam okazało się, że ciężarek cudem minął wszystkie żyły i tchawicę. Lekarze musieli jednak połamać mężczyźnie żebra, by usunąć ołowiany pocisk z jego piersi. - To było najdziwniejsze uczucie w moim życiu - złowiłem sam siebie! - wyznaje wciąż oszołomiony Peter.