Miejscowa policja w komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych poinformowała, że otrzymała zgłoszenie o zaginięciu dwuletniego Taylena po tym, jak jego 20-letnia matka Pashun Jeffery została znaleziona martwa 30 marca w swoim mieszkaniu w St. Petersburg (amerykańska Floryda). Poszukiwania chłopcy przyniosły tragiczne wieści. W pewnym momencie funkcjonariusze zostali zaalarmowani o aligatorze widzianym "z czymś w paszczy" w Dell Homes Park nad jeziorem Maggiore. To kilka kilometrów od mieszkania, w którym znaleziono ciało matki chłopca, więc zgłoszenie zostało potraktowane bardzo poważnie. Drapieżnik został zabity. Niestety, w jego paszczy odnaleziono szczątki ludzkie. Sekcja zwłok ciała dziecka znalezionego w pysku aligatora wykazała, że to poszukiwany Taylen.
Policja zdradziła, że miejscowy koroner ustalił już przyczynę śmierci chłopca, jednak służby jak dotąd nie poinformowały o niej publicznie. Nie przekazały też, czy aligator przyczynił się do jego śmierci.
Ojciec 2-latka podwójnym mordercą?
Komendant policji w St. Petersburg Anthony Holloway poinformował, że ojcu dwulatka, Thomasowi Mosleyowi, postawiono dwa zarzuty zabójstwa pierwszego stopnia w związku ze śmiercią Pashun Jeffery i ich syna, Taylena Mosleya. Według CNN mężczyzna 31 marca trafił do szpitala z ranami na dłoniach i ramionach, skąd został przewieziony do więzienia hrabstwa Pinellas. Mosley "nie chciał rozmawiać z władzami i poprosił o adwokata".
Portal tvn24.pl cytuje Fox News, który podał, Mosley po raz pierwszy stanął przed sądem okręgowym hrabstwa Pinellas 2 kwietnia. Sędzia Patrice Moore tłumaczyła, że 29 marca rodzina Jeffery była na przyjęciu urodzinowym oskarżonego o podwójne zabójstwo. Krewni opuścili dom po godzinie 17 czasu miejscowego. Według danych z telefonu Mosleya, według których ok. 20:42 mężczyzna wyszedł z budynku i ruszył w stronę jeziora Maggiore, w pobliżu którego znaleziono później ciało jego syna. Następnie pojawił się w domu swojej matki "z ranami szarpanymi na ramionach" - czytamy.
Według tej samej relacji matka zamordowanej kobiety dzień po przyjęciu zadzwoniła do przedstawiciela administracji budynku, w którym jej córka mieszkała z Mosleyem i ich dzieckiem, po tym, jak nie mogła się z nią skontaktować. Pracownicy administracji po przybyciu na miejsce mieli zobaczyć ciało ofiary z "ponad 100 ranami kłutymi i dowodami, które rzekomo mają łączyć Mosleya z jej zabójstwem".