Prezydent dwóch twarzy. Lojalista czy niezależny gracz?
Kiedy Andrzej Duda w 2015 roku obejmował urząd, wielu widziało w nim bezpośredniego wykonawcę politycznej woli Jarosława Kaczyńskiego. W ciągu pierwszych miesięcy rozwiał wszelkie wątpliwości. Podpisał wówczas niemal wszystkie kluczowe ustawy PiS, wspierając kontrowersyjne zmiany w wymiarze sprawiedliwości i nie wychodząc przed szereg. To właśnie ten etap jego prezydentury najbardziej zapadł w pamięć przeciwnikom. Był to czas, gdy zdawał się nie tyle sprawować urząd prezydenta, a administrować decyzjami partii rządzącej.
Kandydaci na prezydenta 2025 – kto startuje w wyborach i jakie są prognozy?
Jednak w 2017 roku wydarzyło się coś, co dla wielu było chwilą politycznego buntu. Duda zawetował dwie ustawy dotyczące reformy sądownictwa, zaskakując zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Czy była to rzeczywista próba wybicia się na niezależność, czy tylko chwilowa kalkulacja? Historia pokazała, że prezydent szybko wrócił na kurs wyznaczony przez PiS. Kolejne lata potwierdziły, że mimo pojedynczych gestów niezależności, do końca swojej prezydentury pozostał wiernym sojusznikiem obozu Zjednoczonej Prawicy.
Silna karta w polityce zagranicznej – czy wystarczy, by zapisać się w historii?
Jednym z aspektów, w których Andrzej Duda miał szansę zbudować swoją niezależność, była polityka zagraniczna. Tu rzeczywiście wykazał się większą inicjatywą, zwłaszcza w relacjach transatlantyckich. Jego administracja doprowadziła do zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce, bliskich relacji z Donaldem Trumpem i umów na dostawy amerykańskiego gazu. Te działania dały mu reputację lidera, który potrafił budować silne relacje ze Stanami Zjednoczonymi.
Jednak jego stosunki z Unią Europejską były znacznie bardziej skomplikowane. Choć unikał radykalnej retoryki antyunijnej, nigdy nie sprzeciwił się działaniom swojego obozu politycznego, które skutecznie pogłębiały konflikty z Brukselą. Kiedy nowy rząd zaczął odbudowywać relacje z UE, Duda, wbrew wcześniejszym wypowiedziom, również zaczął tonować swoje stanowisko.
Od pandemii po wojnę – jak Duda radził sobie w momentach kryzysowych?
Każda prezydentura jest testowana przez nieprzewidziane kryzysy. Pierwszy przyszedł w 2020 roku wraz z pandemią COVID-19. Prezydent wówczas nie odegrał kluczowej roli. To rząd Mateusza Morawieckiego przejął pełną kontrolę nad zarządzaniem sytuacją. Duda, zamiast działać na pierwszej linii, ograniczał się do okazjonalnych wystąpień i apeli, co sprawiło, że w tym okresie jego pozycja była raczej pasywna.
Zupełnie inaczej wyglądała jego rola po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Tutaj wykazał się zdecydowaniem, jeżdżąc do Kijowa, lobbując za wsparciem militarnym i politycznym dla Ukrainy. Był jednym z pierwszych przywódców, którzy otwarcie poparli Wołodymyra Zełenskiego i zabiegali o zaostrzenie sankcji na Rosję. Jego aktywność na tym polu przyniosła mu międzynarodowe uznanie, jednak pod koniec prezydentury stosunki polsko-ukraińskie zaczęły się komplikować.
Czy Polacy będą za nim tęsknić?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla jednych był prezydentem, który pilnował partyjnej linii i realizował program obozu rządzącego. Dla innych politykiem, który miał momenty niezależności. Jednak nigdy nie poszedł na otwartą konfrontację. Jego prezydentura nie była spektakularna, nie była też katastrofalna.
Poniżej galeria zdjęć: Andrzej Duda w ONZ.
