Stanisław Kowalczyk, rolnik z zagłębia paprykowego dwa miesiące temu popsuł wizytę Donalda Tuska w zniszczonych przez nawałnice gospodarstwach. Hodowca papryki nie zawahał się zapytać szefa rządu wprost "JAK ŻYĆ, panie premierze" kiedy państwo nie spełnia obietnic. Kowalczyk nie ukrywał, że ma do rządu pretensje, bo jako ofiara żywiołu nie może liczyć na żadną pomoc.
Rolnik krzyczał ze łzami w oczach: Jak żyć panie premierze. Mam zniszczone gospodarstwo i nie dostałem pieniędzy. Dlaczego pan przyjeżdża w miejsce, gdzie prawie nic się nie stało. Zapraszam do siebie, po prostu nie mogę mówić.
PiS wykorzystało dobrą sławę Stanisława Kowalczyka. Hodowca papryki, nazywany w mediach "Paprykarzem" pojawił się na konwencji partii w Krakowie. Jego emocjonalne wystąpienie przyćmiło nawet przemówienia Jarosława Kaczyńskiego.
- Odznacza się profesorów, artystów, a w życiu nie usłyszałem, by ktoś chłopa odznaczył, a żywność to fundament - grzmiał z mównicy. - Mówi się, że nie ma różnic między miastem a wsią. A gdzie na wsi są domy kultury, korty tenisowe, baseny kryte? Pokażcie mi taką gminę! - ciągnął dalej.
- Oni mają podwójne żołądki, gardła wypchane aksamitem, pensje w spółkach. Warszawka... Artyści estradowi... A reszta to co? Busz, dzicz?! Mam takie same prawa jak wszyscy inni! - oburzał się słynny już na całą Polskę producent papryki.
Kowalczyk nie szczędził rządowi słów krytyki. - Mówi się, że w gimnazjum palą papierosy, piją wódkę? A co mają robić, panie premierze? - pytał retorycznie Kowalczyk.
Zarzucał PO, że prowadzi politykę agresji. - Mówi się, że w PiS są warchoły, ludzie konfliktowi, że jak dojdą do władzy, to Białoruś. A ja się pytam: kto to taki, wielki profesor od muszek i pająków - czy jego wypowiedzi są łagodne jak baranka? Albo minister mówiący o dorżnięciu watahy. To są przyjazne wypowiedzi? - bulwersował się.
ZOBACZ rozmowę hodowcy papryki z Donaldem Tuskiem >>>