Dopiero w 1921 r. pojawiły się pierwsze dane statystyczne dotyczące ochrony zdrowia. W przeprowadzonym wówczas spisie wykazano, że w II Rzeczypospolitej praktykuje 5548 lekarzy. W 1939 r. było ich 12 917 lekarzy oraz 3686 lekarzy dentystów. Dla porównania: dziś mamy ok. 140 tys. czynnych zawodowo lekarzy. Zarówno przed 1939 r. (a tym bardziej w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości), jak i teraz do europejskiej czołówki w tej materii było i jest nam daleko. Nie od razu Kraków zbudowano. Tak samo jak szpitale. Jak podaje „Gazeta Lekarska” do roku 1931 zbudowano ich 205, w 1935 istniało już 310, a w 1936 – 482. W 1938 r. w Polsce w 677 szpitalach było 74 999 łóżek. Ani w 1938 r., ani wcześniej w Polsce nie było powszechnej służby zdrowia w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia.
Dopiero w czerwcu 1939 r. prezydent Ignacy Mościcki podpisał ustawę „o publicznej służbie zdrowia”. „Wytyczone obowiązki państwa obejmują tylko dwie wybrane kategorie ludności: matkę i dziecko, i dzieci w wieku szkolnym, nad którymi opiekę higieniczno-lekarską w szkołach rozciąga także na kolonie i ośrodki wychowania fizycznego. Pozostałe zapisy ustawy dotyczą spraw administracyjnych, m. in. ochrony ujęć wody, usuwania nieczystości, kontroli produkcji żywności – mają więc tradycyjny charakter sanitarny. Oczekiwania postulowane od wielu lat przez środowisko lekarzy, zwłaszcza bardzo aktywnych w tym okresie lekarzy o specjalności higienistów były zupełnie inne” – cytujemy za „Gazetą Lekarską”.
To było jednak pod koniec istnienia II Rzeczypospolitej. A jak rzecz miała się w początkach jej istnienia? Lekko nie było. Już nie wspominamy o grypie hiszpance, która stosunkowo łagodnie doświadczyła Polski. Wówczas nazywaną ją ukrainką, wołynką albo chorobą bolszewicką. Nie ma kompletnych danych o jej skutkach w całej Rzeczypospolitej. Co prawda Główny Urząd Statystyczny powstał jeszcze przed odzyskaniem niepodległości (13 lipca 1918 r.) z inicjatywy Rady Regencyjnej, ale musiało minąć kilka lat nim faktycznie mógł funkcjonować w całej swoje rozciągłości. Są za to dane fragmentaryczne. Wynika z nich, że w stolicy (820 tys. mieszkańców) w latach 1918-1920 choroba bolszewicka uśmierciła ok. 2 tys. osób. W Krakowie w ciągu tygodnia umierało przez grypę ok. 100 osób. Więcej wiadomo o skutkach innej epidemii, epidemii tyfusu brzusznego i plamistego. W latach 1919-1924 zabiła prawie 10 tys. Polaków. Nie mniej groźna była gruźlica. W miastach była ona drugą przyczyną zgonów (13,5 proc.) po chorobach serca (19,1 proc.). Dla porównania: dziś choroby serca powodują ok. 50 proc. zgonów.
17 lipca 1919 r. przyjęto ustawę sanitarną oraz ustawę o przymusowym szczepieniu przeciwko ospie. Tak, antyszczepionkowcy, obowiązkowe szczepienie. Kto nie szczepił dziecka, ten był karany. Grzywna była sroga. Dwie robotnicze pensje (ok. 200-250 zł). 25 lipca 1919 r. w życie weszła ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych. Stanowiła ona, że obowiązkowe jest zgłaszanie przypadków najgroźniejszych chorób (m.in. cholery i tyfusu, przeciwko którym musieli szczepić się przedstawiciele niektórych grup zawodowych) i upoważniała Ministerstwo Zdrowia do wprowadzanie, w zależności od sytuacji epidemicznej, kolejnych obowiązkowych szczepień. Ponadto w lipcu 1920 r. powstał urząd Naczelnego Nadzwyczajnego Komisarza ds. walki z epidemiami. Przypomnijmy, że poseł Andrzej Sośnierz proponował, by podobny (w randze wicepremiera) wprowadzić na czas epidemii SARS-CoV-2. A jak z dostępem do lekarzy było wówczas? Ubezpieczenia? Z własnej kieszeni?
„System ochrony zdrowia w Polsce międzywojennej bazował na bismarckowskim modelu ubezpieczeniowym, który charakteryzował się obecnością wzajemnych relacji trzech podmiotów: płatnika-instytucji ubezpieczeniowych czyli Kas Chorych, świadczeniodawcy np. szpitali i świadczeniobiorcy – pacjentów. Instytucja Kas Chorych została wprowadzona po raz pierwszy na mocy dekretu z 11.01.1919 r. o obowiązkowym ubezpieczeniu na wypadek choroby” – pisała w okolicznościowym artykule doktorantka poznańskiego Uniwersytetu, Izabela Jach-Męczekalska. To teoria. W 1928 r. ubezpieczeni stanowili zaledwie 17,5 proc. społeczeństwa, zaś w 1931 r.( wielki kryzys gospodarczy) tylko 15,3 proc. Kto nie miał ubezpieczenia, ten… wiadomo. To temat-rzeka, więc dla jasności: rolnik płacił 5 zł za samą wizytę u wiejskiego lekarza. Jajko wówczas kosztowało, w mieście, ok. 5 gr. Wychodzi mniej więcej tyle, ile trzeba zapłacić za prywatną wizytę… w 2020 r.
Polecany artykuł: