Chorzy na coś innego niż COVID-19 obawiają się wizyty u lekarzy. Przy wielu chorobach, m.in. serca czy onkologicznych, takie powstrzymanie od odwiedzin u lekarzy, będzie miało negatywne skutki. W opinii Marii Libury, przedstawionej dla agencji Newseria Biznes, tacy pacjenci nie mogą poczekać z leczeniem, odłożyć je na później. – Potrzebna jest inteligenta strategia, która pozwoli opanować problem pacjentów bez COVID-19, nie dopuścić do tego, żeby czekali ci, którzy potrzebują szybkiej interwencji medycznej. Wszystko wskazuje na to, że tsunami różnych problemów medycznych, które wynikają nie z COVID-19, ale z odkładania na później niezgłaszania się do lekarza, może być w ostatecznym rozrachunku większe niż sama pandemia. Drugi aspekt to brak możliwości wykorzystania kapitału opiekuńczego rodziny odwiedzającej pacjentów, co do tej pory wspomagało polski system zdrowia. Na ten uszczuplony personel medyczny spada dodatkowo to, że rodziny nie mogą przychodzić zajmować się swoimi bliskimi w szpitalach – tak ekspert komentuje tę niepokojącą od wielu miesięcy sytuację.
Do opinii publicznej przebijają się sugestywne i drastyczne obrazki. Nie widać w nich ludzi, którzy „przeczekali” w domach udar czy zawał serca. Nie widać tych, którzy w tzw. normalnych czasach mieli by diagnozowany rozwój choroby nowotworowej. Widać karetki odbijające się od jednego szpitala do drugiego, przez to, że nie chcą odebrać pacjenta od zespołu ratownictwa medycznego. W poniedziałek informowaliśmy o tym, że 61-letniego pacjent, zmarł w karetce przed szpitalem w Siemiatyczach na Podlasiu. Zmarł, bo go nie chciano przyjąć z braku miejsc. Wcześniej do podobnej tragedii doszło w Nysie.
– Dzieje się tak, że nie ma miejsc w izolatoriach – wyjaśniają tak ratownicy, jak i zarządcy szpitali. Problem w tym, że wszystko teraz kręci się wokół COVID-u. Wystarczy, że pacjent transportowany przez pogotowie ratunkowe ma jeden z objawów tej choroby (choćby gorączkę miał z zupełnie innych przyczyn), a musi być poddany szybkiemu testowi. A to się odbywa w izolatorium, a miejsc w nich – jak pokazuje – rzeczywistość jest za mało. Wspomniani pacjenci byli w stanie zagrożenia życia. Winni zostać przyjęci bez tych obostrzeń przez zespół przystosowany do działania w warunkach zagrożenia epidemicznego. Umarli. Na froncie walki z koronawirusem.
Polecany artykuł: