Na opublikowany otwarty apel o rozpoczęcie badań na (nie)skutecznością wymienionego leku (podawany m.in. cierpiącym na chorobę Parkinsona i w leczeniu grypy A), nie odpowiedział ani jeden z adresatów apelu, łącznie z Ministerstwem Zdrowia. Możliwe, że warunki przedstawione przez dr. Bodnara (finansowanie ze źródeł rządowych, niezależni obserwatorzy badań) były nie do przyjęcia przez tzw. czynniki decyzyjne. Jak nas poinformował dr. Bodnar nikt jednak z adresatów nie wnosił zastrzeżeń. - Po prostu przemilczano mnie… Za to 30 listopada minister zdrowia wydał obwieszczenie „w sprawie ograniczenia w ordynowaniu i wydawaniu produktów leczniczych na jednego pacjenta”. Na jego mocy od 1 grudnia „ogranicza się ilość wydawanego na jednego pacjenta w aptece ogólnodostępnej lub punkcie aptecznym produktu leczniczego Viregyt-K w ilości nie więcej niż 3 opakowania po 50 kapsułek na 30 dni”. Taką decyzję minister wydał, by lek mogli nabyć pacjenci z chorobą Parkinsona. Po tym, jak o terapii dr. Bodnara stało się głośno w całej Polsce, receptowy Viregyt-K stał się towarem poszukiwanym.
„Od dzisiaj (1 grudnia – przyp. se.pl) nie będziemy leczyć amantadyną nowych pacjentów chorych na COVID-19. Nie będziemy także konsultować w żaden sposób osób z Polski, prosimy nie dzwonić i nie pisać wiadomości, nie będziemy na nie odpowiadać. Powrócimy do leczenia amantadyną wtedy, gdy Ministerstwo Zdrowia zmieni stanowisko w tej sprawie” – napisał Włodzimierz Bodnar w oświadczeniu opublikowanym na stronie Przychodni Lekarskiej Optima. – Nie mając do dyspozycji leku, nie mogę kontynuować leczenia, bo bez amantadyny jest to leczenie nieskuteczne. Tak jak oświadczałem wcześniej, jeżeli zabraknie mi amantadyny do walki z COVID-19, nie będę kontynuował pracy z takimi pacjentami – wyjaśnia przemyski lekarz.
W sprawie amantadyny u ministra zdrowia interweniował starosta łańcucki. Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało, że nie ma podstaw do uznania, że amantadyna jest skuteczna w leczeniu COVID-19, z uwagi na „ograniczoną liczbę dowodów naukowych oraz ich niską wiarygodność”. Resort zaznaczył, że gdy pojawią się dowody „z wiarygodnych prób klinicznych”, do do sprawy może powrócić. Przy okazji dostało się mediom za to nagłaśnianie terapii Bodnara wywołało „negatywne skutki”, bo RECEPTOWEGO leku zaczęło brakować w aptekach „z powodu niekontrolowanego wykupu leków”.