Polacy, wzorem Amerykanów, chcieliby łączyć pracę z... wakacjami. Tak, przyznajemy, to dziwne połączenie dwóch stanów rzeczy, ale chyba nie jest to jedyne z dziwnych w współczesnym świecie. Otóż eksperci z Personnel Service, autorzy „Baromometru...” przytaczając dane o 10 mln. Amerykanów pracujących w systemie workation, „pracacje” lub „pracowakacje” - można byłoby po naszemu powiedzieć, podkreślają, że i ten trend w Polsce zyskuje zwolenników. Fakt, miło jest pracować w Kołobrzegu albo na Krecie bez konieczności brania urlopu. Fakt. „Pracownicy, którzy przymusowo zostali wysłani na home office, zamiast siedzieć we własnych czterech ścianach, organizują dłuższy wyjazd za granicę i jednocześnie pracują. To rozwiązanie pod wpływem pandemii częściowo zmieniło swój charakter. Wcześniej było dostępne głównie dla freelancerów oraz firm, które wysyłały na workation całe swoje zespoły w ramach płatnej delegacji. Obecnie ta opcja jest w zasięgu ręki każdego, kto w wyniku obostrzeń pracuje w pełni zdalnie” - komunikuje Personnel Service.
W Polsce z łączeniem pracy z wyjazdami zagranicznymi może być różnie, ale do pracy łączonej w wyjazdami poza miejsce zamieszkania, wykonywania pracy zdalnej, chętnych nie brakuje. – Zaadaptowaliśmy się do pandemicznej rzeczywistości, a teraz chcemy ją urozmaicić, zwłaszcza, że zdecydowaną większość zadań możemy wykonać zdalnie z każdego miejsca na świecie. A wizja pracy z kraju, gdzie jest lepsza pogoda i ciekawe możliwości spędzania wolnego czasu, jest przyciągająca. Zwłaszcza po wielu miesiącach zamknięcia – zauważa Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Są tylko, przynajmniej u nas, dwa problemy z „pracowakacjami”. Prawny i – można go sklasyfikować jako – medyczny. W pierwszym przypadku chodzi o to, że pracy zdalnej nie ma jeszcze uwidocznionej w prawie pracy. Nie bardzo wiadomo, jak należy postępować, gdy pracującemu zdalnie przytrafił się wypadek przy pracy. Czy w pracy, czy w domu? Ten problem można stosunkowo szybko uregulować. Z drugim, medycznym jest trudniej. Otóż urlop, wakacje, czy jak tam zwał wolne od pracy, służyć mają pracowników w zregenerowaniu sił, w odpoczynku. „Pracacje” temu raczej zaprzeczają. Wg prawa pracownik musi wybrać w ciągu roku w jednym kawałku 14 dni urlopu (10 dni z puli), co wcale nie jest takie powszechne, szczególnie tam, gdzie nie ma dopłat do tzw. wczasów pod gruszą (pod 10 dniach ciągłego urlopu.). Polacy raczej nie stawiają na długie urlopy. Zadowalają się już tygodniowymi wczasami, o ile tylko mają za co wyjechać.
Im urlop dłuższy, tym lepszy wypoczynek. A to służy zdrowiu. Specjaliści od pracy, stresów i wypoczynku, uczeni w psychologii, uważają, że najlepszy odpoczynek urlopowy jest wtedy, gdy trwa trzy tygodnie. W pierwszym odchodzi się od służbowego rytmu, w drugim jest czas, aby się relaksować, a w trzecim będąc odciętym od zawodowych obowiązków, można się całkowicie odprężyć. Co nie jest do zrealizowania nie tylko w systemie „workation”. Iluż jest zatrudniających, którzy nie widzieliby przeciwwskazań w tym, że pracownika nie byłoby w robocie przez 21 dni? A tak na marginesie: Polska, ze swoim maksymalnym wymiarem urlopu (26 dni), plasuje się w środku tabeli takiej klasyfikacji. W Niemczech mają 24 dni., a we Francji o 6 więcej. Tyle, ile przysługuje w Hiszpanii. W Portugalii maksymalny urlop wynosi 22 dni, w Belgii o 2 dni więcej. W Wielkiej Brytanii obowiązuje wymiar 28-dniowy, a również maksymalny na Węgrzech to 30 dni. W wywołanych do tablicy Stanach Zjednoczonych pracownikom nie przysługuje ani jeden dzień urlopu wypoczynkowego, czyli płatnego wolnego od pracy. Może dlatego Amerykanie tak są skorzy do workation?