Jeśli ktoś został potraktowany gazem łzawiącym, to będzie kaszlał. A jeśli jest zrażony, to będzie tym samym przenosił wirusa na innych demonstrujących. Ponadto taki gaz – czytamy na stronie publicznego centrum medialnego KQED – może działać destrukcyjnie na płuca. Takie osoby są bardziej podatne na zarażenie wirusem. Prof. Chin-Hong zwrócił się do policjantów, za pośrednictwem KQED, by ci… nie zamykali zatrzymanych demonstrantów w policyjnych samochodach. Są ciasne i wirus łatwo może być przenoszony od zakażonego na innych przetrzymywanych w policyjnych transporterach. Eksperci z UCSF School of Medicine podkreślają, że osoby poddane działaniu gazu przez jakiś czas nie mogą nosić maseczek ochronnych przez co narażają siebie/innych na zainfekowanie.
Policje w całym świecie używają gazów łzawiących do rozpraszania demonstracji. Najpopularniejszym jest gaz CS będący na wyposażeniu służb od 1960 r. Wystawieni na jego oddziaływanie odczuwają pieczenie i łzawienie oczu, mają podrażnione drogi oddechowe. Skutkuje to obfitym i nie dającym się opanować kaszlem oraz trudnościami w oddychaniu. Dysfunkcje w układzie oddechowym pojawiają się najpóźniej po 30 sekundach od kontaktu z gazem CS. Ustępują po 30 minutach. To wystarczy, by policja zneutralizowała potraktowanego tym środkiem przymusu bezpośredniego lub demonstrant zaraził koronawirusem – przed czym ostrzegają kalifornijscy naukowcy – wszystkich (niewyposażonych w odpowiednie maski) w promieniu nawet i 8-10 metrów.
Czytaj SUPER EXPRESS bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie SUPER EXPRESS. KLIKNIJ tutaj.