proteGO_apka_koronawirus

i

Autor: Ministerstwo Cyfryzacji

Apki mobilne – narzędzia do walki z epidemią. Czy także do inwigilacji?

2020-04-09 13:27

Koło ratunkowe czy smycz? Gdyby w Polsce rządziła partia komunistyczna, to nie byłoby dyskusji, czy każdy posiadacz smartfona ma mieć zainstalowaną apkę ostrzegającą przed kontaktem z zarażonym SARS-Cov-2. W Chinach w tym celu wykorzystano m.in. aplikację WeChat.

To najpopularniejszy w tym państwie kombajn-komunikator stworzony przez, oczywiście, chińską firmę, w 2010 r. Na początku była on czymś w rodzaju naszego GaduGadu, ale z czasem przybyło apce tyle funkcjonalności, że nie ma jej odpowiednika w oprogramowaniu mobilnym używanym na Zachodzie. Za jej pośrednictwem Chińczyk porozmawia z innym Chińczykiem, zrobi zakupy, poserfuje po chińskich mediach społecznościowych itd. W Chińskiej Republice Ludowej używa go ponad miliard osób. Praktycznie każdy Chińczyk jest przywiązany do WeChata. I ten walor wykorzystały chińskie władze w walce z epidemią koronawirusa, choć na początku władza cenzurowała wszystkie wpisy,, rozsyłane przez tę apkę, z hasłem „koronawirus”. Pod koniec lutego, w związku z koronawirusem, do WeChata dodaną nowy moduł. To system indywidualnych, kolorowych kodów QR. Jak to działa? Tłumaczy Weronika Truszczyńska, youtuberka mieszkająca w Chinach.

Każdy użytkownik otrzymuje swój indywidualny, kolorowy kod. Jeśli twój QR jest zielony, to oznacza, że jesteś osobą o niskim ryzyku. Pomarańczowy kod to sygnał dla właścicieli knajp czy kontrolerów metra, że powinieneś być na kwarantannie. Z kolei czerwony, to bezwzględna izolacja. Przy okazji wyświetlenia kodu sprawdzana jest też temperatura ciała. Jeżeli powyższe kryteria są OK, to dopiero wtedy możesz wejść do środka – wyjaśnia blogerka. Zarejestrowany kod połączony jest za pośrednictwem aplikacji WeChat jest podłączony do dowodu osobistego. W ten sposób ruch ludności jest, oczywiście dla jej dobra i zwalczania epidemii, monitorowany.

W Polsce, o czym już informowaliśmy, rolę WeChata ma pełnić aplikacja ProteGO. Jeszcze nie jest w użytkowaniu, a już budzi kontrowersje. Przede wszystkim budzi obawy, czy czasem nie posłuży do inwigilacji jej użytkowników. „Nie ma mowy o inwigilacji. Pojawiające się na ten temat zarzuty są bezpodstawne. Mówimy o dwóch kategoriach informacji, które chcemy otrzymywać” – zapewnia „Dziennik Gazetę Prawną” minister cyfryzacji Marek Zagóski. Chodzi o informacje, jak się Polacy przemieszczają. I będą one zanimizowane. Dane mają takie posłużyć do tworzenia analiz ukazujących, jak społeczeństwo przestrzega ograniczeń. Druga kategoria danych, które będą dostarczane przez ProteGo, to informacje o osobach chorych i będących w kwarantannie, sięgające 14 dni wstecz. „Chodzi o to, by móc analizować, w jakich miejscach te osoby przebywały i czy przy tworzeniu „mapy zarażeń” nie umknęło nam jakieś miejsce” – tłumaczy minister.

Czy przekonał uważających, że ProteGO może być także narzędziem inwigilacji? Apka ma być dostępna jeszcze przed Wielkanocą. Wcześniej zakładano, że będzie ją można pobrać pod koniec kwietnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły