Podobne pytanie jawi się w przypadku osób, które poddały się szczepieniom przeciw COVID-19. Muszą dalej używać, według wskazań epidemicznych, maseczek ochronnych, bo naukowcy nie wiedzą, czy zaszczepiony-zarażony rozsiewa „koronkę”. Nieco inaczej, nawet bardzo inaczej, rzecz ma się w przypadku chorych bezobjawowych. A przypomnijmy, że ze na 100 zarażonych SARS-CoV-2, ok. 80 osób zapada na covida bez widocznych objawów lub ze skąpymi. W portalu JAMA Network opublikowano omówienie grudniowych badań o „Transmisji SARS-CoV-2 od osób bez objawów COVID-19”.
W tym miejscu można zapoznać się ze szczegółami technicznymi badań przeprowadzonymi z użyciem modelowania matematycznego. Tym, którzy nie są zainteresowani zgłębianiem równań entego stopnia, od razu podajemy wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) w Atlancie, w stanie Georgia. Wyszło im, że ok. 59 proc. wszystkich przypadków przenoszenia choroby pochodziło z transmisji od bezobjawowowców. Konkluzja? Identyfikacja oraz izolowanie wyłącznie osób z objawami COVID-19 nie pozwoli kontrolować szerzenia się wirusa SARS-CoV-2.
Tymczasem w badaniach w Wuhan nie posługiwano się modelem teoretycznym, ale pod lupę wzięto ludzi z krwi i kości. Chińczycy przerobili program badań przesiewowych kwasów nukleinowych SARS-CoV-2. Zasięgiem objął, 14 maja a 1 czerwca 2020 r., prawie całą populację miasta, ściślej 92,9 proc. czyli 9 899 828 osób. Nie znaleźli dowodów na to, aby chorzy bezobjawowo na COVID-19 zarażali inne osoby. Nikt z spośród 1174 mieszkańców, którzy niepostrzeżenie przechodzili infekcję, nie zaraził swoich bliskich. Realizatorzy programu w Wuhan uważają, że w większości przypadków bezobjawowych, ilość białek koronawirusa w organizmie takiej osoby jest zbyt mała, aby mogło dojść do zarażenia innej osoby. To bezobjawowi zarażają czy nie? Amerykanie mają rację? Czy może można uwierzyć, co łatwe nie jest, Chińczykom?