Polska Misja Medyczna (PPM) jest jedną z wielu organizacji humanitarnych, która stara się pomóc tamtejszym szpitalom, czyli pacjentom, którzy z niej korzystają. W Polsce narzekamy na system ochrony zdrowia, że trzeba czekać latami na planowy zabieg, że bez sięgania do kieszeni i szukania pomocy w prywatnej ochronie zdrowia, byłoby ciężko się leczyć. Takich kłopotów chcieliby doświadczać w Wenezueli. PPM zaangażowała się w pomoc dla Wenezueli w 2019 r. Nawiązała współpracę z lokalną organizacją medyczną Deus Caritas Est w Rubio. To główne, 77-tys. miasto, przy granicy z Kolumbią, jednego z najbardziej dotkniętych kryzysem regionów. Na początek PPM kupiła szczepionki, których albo nie ma, albo brakuje w tamtejszych szpitalach. Jak jest w nich tzw. dzień powszedni opisuje lekarz z miejscowej kliniki Benedykta XVI. Nie ma leków, nie ma środków indywidualnej ochrony. A gdy się pojawiają, to szybko znikają i lodówki oraz szafki na leki znów są puste.
– Znosiliśmy trudy razem z pacjentami, często gotując posiłki na piecu opalanym drewnem, bo nie było dostępnych innych opcji. Przerwy w dostawach prądu, brak paliwa, inflacja, brak pieniędzy sprawiają, że trudno zachować minimalną jakość życia. Utrzymanie tej kliniki pomoże zapobiec wyjazdowi lekarzy do innych krajów. Ja sama o tym myślałam, ale nigdy nie spróbowałam – mówi PMM pediatra Marisol Pineda Pardo, który miesięcznie zarabia ok. 100 dolarów, pod warunkiem, że w kasie szpitala są pieniądze na wypłaty. A gigantyczna inflacja demoluje życie w tym państwie. Pomoc zagraniczna jest ograniczona. Dr Pardo ma na leczenie 200 pacjentów równowartość 6 tys. zł. Czy to wymaga komentarza?
Kiedyś Wenezuela była państwem, do którego garnęli się ludzie z sąsiednich krajów. Duży socjal, zapewniona praca, dobrobyt na miarę arabskich państw w socjalistycznym wykonaniu Hugo Rafaela Chaveza (1954-2013) i jego Zjednoczonej Partii Socjalistycznej. Miał być raj. Jest piekło. Kto może, to ucieka z Wenezueli. Trwa tu kryzys migracyjny. Codziennie ok. 900 osób próbuje znaleźć lepsze życie w sąsiednich krajach. Z Wenezueli uciekło już 5,2 - 5,6 mln jej mieszkańców. – Kryzys społeczno-ekonomiczny, który rozpoczął się w Wenezueli podczas prezydentury Chaveza i rozwinął się do obecnych rozmiarów w czasie prezydentury Nicolasa Maduro (od 2013 roku), charakteryzuje się hiperinflacją, niedoborem podstawowych artykułów żywnościowych, środków higienicznych i lekarstw, wzrostem poziomu ubóstwa i głodu, nawracającymi epidemiami chorób uleczalnych w rozwiniętym świecie (w tym gruźlicy i malarii), ogromnym wzrostem przestępczości i śmiertelności, wszechobecną władzą gangów i karteli narkotykowych oraz masową emigracją z kraju. Gospodarka wenezuelska niemal nie funkcjonuje. Wydobycie ropy gwałtownie spada, zagraniczne aktywa zostały przejęte przez wierzycieli, krajowa produkcja we wszystkich sektorach spadła co najmniej o połowę – opisywała sytuację w Wenezueli dr Joanna Gocłowska-Bolek. Latynoamerykanistka mówiła o niej równo rok temu. Teraz sytuacja wcale nie jest lepsza, acz podobno inflacja nieco hamuje. PPM podkreśla, że zespół medyczny kliniki z Rubio trwa na posterunku, choć bywa ciężko. I prowadzi walkę o o kolejny dzień funkcjonowania tej niewielkiej kliniki.
Polecany artykuł: