Już prawie numer jeden na liście
Według prognoz Światowej Organizacji Zdrowia WHO w 2030 roku depresja stanie się numerem jeden wśród chorób cywilizacyjnych. W Polsce cierpi na nią ok. 1,5 mln osób, z czego ponad 80 proc. dotyczy populacji w wieku 30 – 59 lat. Ok. 25- 30 proc. to osoby chorujące na depresję lekooporną (coraz częściej stosuje się określenie „depresja trudna w leczeniu”). To taki rodzaj depresji, w którym, mimo zastosowania odpowiednio długo i w odpowiedniej dawce dwóch leków o różnych schematach, brak efektu terapeutycznego.
Osobowość i współchorobowość
Choć przyczyny depresji lekoopornej, jak w ogóle depresji, są trudne do uchwycenia, to psychiatrzy wskazują na dwie możliwe: strukturę osobowości i współchorobowość somatyczną. W określeniu struktury osobowości pomaga test (MMPI), natomiast współchorobowość somatyczna wiąże się z niektórymi chorobami ogólnoustrojowymi, głównie o podłożu zapalnym.
Na depresję lekooporną chorują głównie osoby młode, w wieku produkcyjnym, którym choroba tak wiele odebrała. Ci chorzy częściej popełniają samobójstwa, częściej są hospitalizowani, częściej przebywają na rentach na skutek niezdolności do pracy. Ryzyko popełnienia samobójstwa jest w tej grupie aż 7-krotnie wyższe niż u pacjentów ze „zwykłą” depresją. Teraz świat mogą postrzegać w przyjaznych odcieniach.
Długo oczekiwana refundacja
– Ten nowy lek to ogromny przełom w leczeniu depresji lekoopornej. Tym bardziej należy to podkreślić, gdyż jest to w ogóle pierwszy program lekowy w psychiatrii – mówi prof. Piotr Gałecki, krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii. – Ten lek ma inny mechanizm działania, w porównaniu z klasycznymi lekami przeciwdepresyjnymi. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest on przeznaczony do monoterapii. Stosuje się go jako dodatek do klasycznej terapii, żeby wzmocnić działanie klasycznych leków.
Uśmiechają się po 10 minutach!
- Efekt po zastosowaniu leczenia jest niesamowity – mówią pacjenci, a lekarze to potwierdzają. – Pacjenci zaczynają się uśmiechać już po 10 minutach od podania, podczas gdy inne, wcześniej stosowane leki działały dopiero po paru tygodniach. Dzięki nowej terapii wracają do pracy, do pełnienia różnych ról społecznych, po prostu – chce im się żyć. Pacjenci chwalą też sobie sposób podania leku – donosowo, w postaci wziewnej. Terapia trawa 8- 9 miesięcy (pierwszy miesiąc dwa razy w tygodniu, potem rzadziej).
- Teraz pracujemy nad zmianą warunków włączania pacjentów do programu lekowego, gdyż te, jakie opracowaliśmy na początku, okazały się zbyt restrykcyjne – dodaje prof. Gałecki. –Musimy trochę to pozmieniać, wprowadzić łagodniejsze kryteria.