Długa ścieżka terapeutyczna
Trudno się go leczy, co przede wszystkim wynika z braku szerokiej diagnostyki. Ponad 90 proc. pacjentów zgłasza się do lekarza, kiedy nowotwór jest już w stanie zaawansowanym. Zanim chory trafi do hepatologa czy onkologa, mija wiele miesięcy. Pacjenci są najpierw leczeni np. przez gastrologa czy chirurga, a tymczasem choroba nadal postępuje.
Rak wątrobowokomórkowy najczęściej rozwija się w wątrobie, która z jakiegoś powodu jest już chora. Czynnikami ryzyka jest otyłość, hipercholesterolenmia, cukrzyca, stłuszczenie i marskość wątroby, wirusy zapalenia wątroby. Za ok. 60 proc. przypadków odpowiada wirus HCV. W Polsce zakażonych tym wirusem jest ponad 150 tys. osób, z czego co najmniej 80 tys. nie jest tego świadoma.
Szufladkowanie i stygmatyzacja
Chorzy na raka HCC niejednokrotnie już po rozpoznaniu, podczas wizyty u lekarza są pytani, czy piją alkohol. Niestety, nawet wśród lekarzy panuje opinia, że pierwotny rak wątroby dotyczy głównie alkoholików. Już na wstępie zostają więc zaszufladkowani, gdy tymczasem, jak pokazują statystyki, alkohol nie jest tu najważniejszą przyczyną, ale właśnie wirusy HCV i HBV.
- Brak systemowego diagnozowania powoduje, że rak watrobowokomórkowy jest rozpoznawany w stadium zaawansowanym – mówi Barbara Pepke, prezes Fundacji Gwiazda Nadziei. – Proste i niedrogie badanie w kierunku HCV już mogłoby wskazać odpowiedni kierunek terapii. A tak HCC wciąż stanowi białą plamę na mapie polskiej onkologii.
Szansą nowa terapia skojarzona
Do tej pory pacjenci z zaawansowanym lub nieresekcyjnym HCC mogli korzystać tylko z mniej skutecznej monoterapii. W 2020 r. pojawiła się immunoterapia skojarzona, niestety dla polskich pacjentów jeszcze niedostępna, bo nierefundowana.
- To immunoterapia w skojarzeniu z lekiem antyangiogennym, która uzyskała status terapii przełomowej w tej chorobie – mówi dr n. med. Joanna Streb ze Szpitala Klinicznego w Krakowie, konsultant wojewódzki w dziedzinie onkologii. - Badania wykazały, że zmniejsza ona ryzyko zgonu o ok. 35 proc., a u 10 proc. chorych dochodzi do całkowitej remisji. W ciągu roku z tej terapii, już od pierwszej linii leczenia, mogłoby skorzystać ok. 250 – 300 pacjentów. Międzynarodowe towarzystwa naukowe zalecają tę terapię jako leczenie pierwszego wyboru.