B. członek Rady Medycznej ds. COVID-19 przy premierze (w rozmowie ze Zbigniewem Wojtasińskim z PAP) uważa, że nie wolno bagatelizować zagrożenia ze strony Omikrona, kolejnej po Delcie mutacji SARS-CoV-2. W świecie medycznym pojawiają się opinie, że zakażonych będzie więcej niż w fali „deltowej” (ta w Polsce jeszcze buszuje), za to hospitalizacji, a co za tym idzie zgonów, będzie mniej. – Omikron nie jest bardziej zjadliwy, niż jego poprzednicy. Część badań wskazuje wręcz, że przebieg choroby wywołanej przez tego wirusa może być łagodniejszy, niż w przypadku Delty. Pamiętajmy jednak, że redukcja jest niezbyt wielka – mówimy o redukcji ryzyka hospitalizacji o 25–50 proc. – tłumaczy prof. Pyrć. Wyjaśnijmy w tym miejscu, co oznacza pojęcie „zjadliwość”, które towarzyszy opiniom, prognozom itp. związanych z wariantem Omikron. Otóż zjadliwość (wirulencja) to zdolność czynnika zakaźnego do wywołania ciężkiej choroby, mierzona odsetkiem osób zakażonych, u których choroba ma przebieg ciężki lub prowadzi do śmierci.
– Badania laboratoryjne sugerują, że przy zakażeniu wirus może nieco gorzej sobie radzić w płucach, za to znacznie lepiej w oskrzelach. Wyjaśniałoby to jego większą transmisyjność i właśnie mniejszą zjadliwość – tłumaczy rozmówca PAP. Bywa tak, że wyniki laboratoryjne nie zawsze znajdują potwierdzenie w realu. Prof. Pyrć zgadza się z tym. – Tak, trzeba podchodzić do tych wyników z dużą rezerwą. Raporty z kliniki sugerują, że faktycznie jest pewna redukcja ryzyka hospitalizacji po zakażeniu Omikronem w porównaniu do Delty. Nie zapominajmy jednak, że Delta była groźniejsza od poprzednich wariantów. Absolutnie zatem nie nazywałbym Omikronu „katarkiem” – przestrzega wirusolog.
W rozmowie dotyczącej SARS-CoV-2/COVID-19 musi zaistnieć wątek dotyczący szczepień. Szczególnie teraz, gdy już wiadomo, że obecnie stosowane szczepionki mają mniejszą skuteczność w obronie przed Omikronem. W jakim stopniu są skuteczne wobec tego wariantu koronawirusa? – No i dochodzimy do złych i dobrych wiadomości. Szczepienia w przypadku Omikronu w mniejszym stopniu chronią przed samym zakażeniem i przed chorobą, ale dość dobrze chronią przed ciężką postacią choroby COVID-19 i zgonem. W krajach, w których poziom zaszczepienia jest wysoki, widać, że liczba zakażeń rośnie dramatycznie, ale na szczęście nie podąża za nimi liczba zgonów. Nie znaczy to, że ludzie nie umierają z powodu zakażenia Omikronem i nie trafiają do szpitali. Liczba zgonów i hospitalizacji rośnie, ale na szczęście wolniej. Gdyby było inaczej, mielibyśmy katastrofę.
Zdaniem prof. Pyrcia tej zimy większość z nas zarazi się Omikronem bo pod względem zakaźności mieści się on w w czołówce patogenów wywołujących choroby zakaźne, wspólnie z takimi, jak wirus odry. – Kto jeszcze tego nie zrobił powinien jak najszybciej się zaszczepić, szczególnie osoby z grup ryzyka – apeluje wirusolog. Dodajmy, że „jak najszybciej” również dlatego, że ochrony nie nabiera się tuż po zaszczepieniu, ale po kilkunastu dniach w przypadku trzeciej dawki. U tego, kto przystępuje do, nazwijmy to, podstawowego szczepienia, czyli jeszcze nie szczepił się przeciw COVID-19, czas nabywania określonej odporności jest dłuższy. I na koniec o współczynniku zakaźności, czyli o współczynniku R (reprodukcji wirusa). Jeden chory na odrę zaraża średnio od 12 do 18 osób wrażliwych, czyli tych, które na odrę nie chorowały lub nie zostały zaszczepione. Jedna osoba chora na odrę może zarazić 9 z 10 nieuodpornionych osób ze swojego otoczenia. Ryzyko zachorowania na odrę osoby nieuodpornionej po kontakcie z chorym na odrę wynosi 90-95 proc.
Polecany artykuł: