Ludzie chcieliby wiedzieć, kiedy taka szczepionka będzie gotowa?
Z danych, które mam wynika, że nad opracowaniem szczepionki pracują w całym świecie 44 firmy. Rozpiętość w postępie prac jest duża i podejście do metody opracowania szczepionki również jest zróżnicowane. Tu nie chcę wchodzić w medyczne niuanse, mogące być niezrozumiałe dla laików. Mówiąc obrazowo: cel jest jeden, ale wiele jest dróg, które mogą do niego doprowadzić. Zobaczymy, który z tych 44 wariantów dojścia do celu okaże się skuteczny. Z pewnością nie nastąpi to w tym roku. O tym możemy zapomnieć. Czy w 2021 roku? Zapewne tak, o ile nie napotkamy na dodatkowe problemy. Chciałabym podkreślić, że to nie jest takie proste.
Pani Profesor, czy może tak stać się, że mimo wysiłku koncernów farmaceutycznych, nie uda się wyprodukować nie tylko skutecznej, ale i bezpiecznej szczepionki antycovidowej?
Proszę Pana, będąc pracownikiem naukowym, który 52 lata swojego naukowego życia poświęcił problematyce grypy, nie dopuszczam takiej hipotezy. Bo dopóki człowiek żyje, to powinien walczyć o zdrowie i życie. Należę do osób walczących i nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby się nie udać wyprodukować takiej szczepionki. Dodam, że prowadzone są równolegle badania nad otrzymaniem związku antywirusowego, który zatrzymałby replikację wirusa.
I chodzi o to, by nie szkodziły.
Wiadomo, że leki, a szczepionki to leki, przed dopuszczeniem do obrotu muszą przejść przez rygorystyczne testy.
Właśnie, przetestowane. Normalnie to trwa kilka lat, a tu czołowe koncerny zapowiadają, że za kilkanaście miesięcy, może nieco dłużej, szczepionka antycovidowska pojawi się na rynku.
Proces może być, z różnych przyczyn, także prawnych, przyspieszony, na przykład wówczas, gdy produkt byłby przetestowany na zwierzętach, których organizm reaguje podobnie do organizmu człowieka...
Na przykład na świniach?
Nie proszę Pana, nie na świniach. Najlepszymi do takich testów, jeżeli chodzi o wirusy oddechowe, są fretki.
Fretki? Kunowate? Nie wiedziałem.
Gdyby Pan wszystko wiedział, co ja wiem, to Pan by ze mną nie rozmawiał. Każdy lek, a w tym omawianym przypadku szczepionka, podlega szczegółowym badaniom klinicznym obejmującym cztery fazy, w tym trzy fazy (I, II, III) przed uzyskaniem świadectwa dopuszczenia do obrotu (tzw. certyfikat rejestracji). Jeśli szczepionkę stworzą Amerykanie to, amerykański urząd - FDA musi ją zatwierdzić. W Europie wydaje zgodę na dopuszczenie do obrotu Europejska Agencja Leków (European Medicines Agency, EMA) w przypadku rejestracji centralnej.
I taki proces nie trwa tydzień czy miesiąc...
Zasadniczo, abstrahując o dzisiejszej sytuacji, cały proces rejestracyjny prowadzony w EMA trwa różnie. To zależy od rodzaju szczepionki. Chodzi o to, by produkt był bezpieczny, by szczepionka nie dawała tzw. niepożądanych odczynów poszczepiennych.
Co to takiego?
NOP, czyli niepożądane odczyny poszczepienne, to odczyn poszczepienny czasowo związany ze szczepieniem, powikłany nadmierną, najczęściej przejściową miejscową lub ogólną, reakcją organizmu na wprowadzoną szczepionkę, który wystąpił w ciągu 4 tygodni po podaniu szczepionki. EMA rygorystycznie podchodzi do tej kwestii.
To bardzo dobrze. Uspokoiła mnie Pani i czytających tę rozmowę również. Skoro na grypę wg danych WHO rocznie umiera od 290 do 650 tys. ludzi w świecie, nie każe się chodzić w maskach i nie są zamykane kina?
Nawet nie w ciągu roku, tylko w sezonie grypowym, bo grypa jest chorobą, ale sezonową, ale WHO podaje te dane rocznie. Odpowiem na to pytanie z innej strony. W XX w. były w świecie, trzy pandemie grypy. Hiszpanka zabiła w latach 1918-1919 od 50 do 100 mln ludzi. Grypa azjatycka w latach 1956-1957 uśmierciła od 1 do 4 mln osób. Grypa tzw. ery Hongkong w latach 1967-1968 spowodowała zgon podobnej liczby ludzi.
Dlaczego?
Dlatego, że pierwsza szczepionka przeciwko grypie była już dostępna od 1941 r. I ci wszyscy, którzy przeżyli hiszpankę, widzieli widmo śmierci, którą ta grypa spowodowała, szczepili się, gdy tylko nastała tak możliwość. Nie obalała ówczesna społeczność zasadności szczepień, jak teraz to czynią ruchy antyszczepionkowe, ja je nazywam proepidemicznymi. Dziś, tzn. w sezonie epidemicznym 2019/2020 na polskim rynku mamy trzy rodzaje szczepionki antygrypowej. Ubolewam nad tym, że mamy bardzo niski stopień zaszczepienia populacji – 4.0 proc. Nie mamy świadomości tego, czym jest infekcja grypowa. Ona jest przyczyną zgonów nie tylko osób z grupy podwyższonego ryzyka, pomimo tak wielu akcji uświadamiających. Powikłania pogrypowe zabiją także noworodki i niemowlęta, u których nie jest w pełni wykształcony układ odpornościowy. Sugerowałabym, aby nie bagatelizować „zwyczajnej” – tj. sezonowej grypy.
Bagatelizujemy grypę?
U nas grypa jest nie tylko niedoceniana i często mylona z przeziębieniem, ale także jest niedoszacowana, jeżeli chodzi o liczbę zgonów w każdym sezonie. W ubiegłym sezonie epidemicznym 2018/2019 w wyniku powikłań pogrypowych zmarło 150 osób. Całe swoje naukowe życie poświęciłam problematyce grypy współpracując z wybitnymi klinicystami na udowodnieniem osobom, które są w grupie podwyższonego ryzyka, bez względu na wiek osób, głosząc, że odnosimy korzyści zdrowotne. szczepiąc się przeciwko grypie i przedstawiam konkretne dane immunologiczne. W tym miejscu należy również dodać, że infekcję grypową należy rozpatrywać nie tylko w aspekcie zdrowotnym, ale również w wymiernych, policzalnych skutkach ekonomicznych, które ponosi kraj.
To dlaczego przeciwko grypie szczepi się niewielu lekarzy? Raczej nie dają, tak postawą, dobrego przykładu.
Bo ponad 60 proc. uważa, że ma wytworzone przeciwciała stykając się z pacjentami zakażonymi, że nie mają potrzeby się szczepić. Zgodnie z danymi Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób w Polsce zaszczepionych jest 6,4 proc. pracowników ochrony zdrowia, czyli lekarzy, pielęgniarek, salowych itd. I powiem tylko tyle, bo nie chcę, by ktoś uważał, że go obrażam.
Wracając do COVID-19. Podaje się, że w grupie szczególnego ryzyka, wśród osób powyżej 80. roku życia śmiertelność wynosi kilkanaście procent, nawet i 15 procent. To brzmi strasznie. Nie lepiej brzmi: maj 85 proc. na przeżycie? A gdy się odliczy, że nie wszyscy zarażą się, a z tych co się zarażą 80 proc. – według WHO – nie będzie miało objawów COVID-19, to wyjdzie, we wspomnianej grupie wiekowej szansa wyjścia z życiem z choroby wynosi prawie 98 proc. Albo jak już kto woli: śmiertelność wynosi nieco ponad 2 proc. Pani Profesor woli przedstawiać problem z której strony?
Nie jestem zwolenniczką zaogniania sprawy. Wolę liczby, które w jakiś sposób mobilizują do działania i przetrwania.