Polaków średnio rusza nowe odkrycie naukowców. Z rocznym tzw. spożyciem wina wynoszącym 3,5 l na głowę jesteśmy potencjalnie w gronie tych państw, których społeczności nie bulwersują konkluzje WHC. Co innego w świecie, gdzie wino jest tak wpisane w tradycję kulinarną, jak u nas ziemniaki w obiad. Chociaż poprzednie badania wskazywały, że umiarkowane picie ma korzystny wpływ na serce, nowe badania wskazują, że spożywanie alkoholu może wyrządzić więcej szkody niż pożytku – podkreśla WHC. Mają w niej świadomość, że wyniki badań budzą kontrowersje i przyznają, że należy je zweryfikować w kolejnych. Bez tego WHC nie zamierza wydawać oficjalnej dyrektywy.
Raport uznaje wino nie za napój bogów, ale za rodzaj alkoholu. A jego picie zwiększa ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych, choroby wieńcowej, udaru, niewydolności serca, nadciśnieniowej choroby serca , kardiomiopatii, migotania przedsionków i tętniaka. Picie alkoholu było przyczyną (w 2019 r.) 4,3 proc. wszystkich zgonów na świecie. OK, ale co z winem i z umiarkowanym, kulturalnym jego degustowaniem dla zdrowotności? W opinii ekspertów World Heart Fedareation nagłaśnianie twierdzenia, że kieliszek czerwonego wina dziennie dobry jest dla zdrowia i zapewnia ochronę przed chorobami serca, to w krańcowym przypadku wprowadzanie w błąd opinii publicznej przez przemysł alkoholowy o niebezpieczeństwie związanym z ich produktami.
Od dawna wiadomo, że dobre wino jest zawsze dobre, ale o tym, że może być także dobre dla zdrowia, okazało się całkiem niedawno. Dwóch francuskich naukowców w 1992 r. opublikowało wyniki badań o zachorowalności Francuzów na choroby niedokrwienne serca. Okazało się, że choć Francuzi przyjmują w diecie dużo tłuszczów nasyconych, od palenia tytoniu nie stronią, to współczynnik zgonów „na serce” jest niski. Nazwano to zjawisko „francuskim paradoksem” i badacze powiązali go z piciem czerwonego wina. Po tym odkryciu ruszyły lawinowo, szczegółowe badania nt. „umiarkowane picie wina a ochrona przed chorobami sercowo-naczyniowymi.
Wykazano, że za „zdrowotne” skutki umiarkowanego picia wina czerwonego odpowiadają silne przeciwutleniacze – związki polifenolowe. A teraz wyniki tych wszystkich badań poddano w wątpliwość. Jeśli tylko będą potwierdzone w kolejnych badaniach, strach myśleć. Jak delektować się lampką czerwonego wytrawnego, wiedząc, że nie pomaga to m.in. na rozwój dobrej flory bakteryjnej w jelitach, nie obniża ciśnienie, nie jest skuteczne w rekonwalescencji po udarze, nie obniża ryzyka wystąpienia chorób oczu, czy wystąpienia niektórych nowotworów… Jak?
W świecie nauki odkrycia gonią odkrycia. Dogrzebaliśmy się w internecie do wyników badań (które też pewnie powinny być rozszerzone) nie mniej kontrowersyjnych od przedstawionych przez WHF. Otóż wyciągnięto z nich takie wnioski, że picie alkoholu w nadmiernych ilościach zwiększa możliwość zarażenia się i zachorowania na COVID-19, ale… Badanie sugeruje, że ci, którzy piją pięć lub więcej kieliszków czerwonego wina tygodniowo, byli nawet o 17 proc. mniej narażeni na zarażenie wirusem, co według naukowców może być spowodowane wysoką zawartością polifenoli w napoju. Wyszło im w tych badaniach białe wino i szampan, pite umiarkowanie (od 1 do 4 kieliszków) zmniejsza ryzyko zarażenia o 8 proc.
Dla piwoszy mamy złą wiadomość: ryzyko zarażenia u nich jest o 28 proc. większe niż u niepijących piwa. O wysokoprocentowych napitkach lepiej nie wspominać. Oczywiście są badania, wykonane na równie szerokim materiale badawczym, których wyniki sugerują zgoła coś innego. WHO stoi na twardym stanowisku: picie alkoholu nie chroni przed zarażeniem się SARS-CoV-2 i nie zastępuje szczepionki.
Polecany artykuł: