Na razie w Śląskiem z ok. 100 tys. przetestowanych na obecność SARS-CoV-2 ponad 10 tys. okazało się być zarażonymi (z tego 5,3 tys. to pracownicy dołowi). I to nie koniec. Bo premier Mateusz Morawiecki będąc w Katowicach (we wtorek, 9 czerwca) powiedział (to samo, co mówił wcześniej minister zdrowia): „W ciągu 8-10 dni spodziewamy się wysokiej liczby zakażonych. Sytuacja będzie się stabilizowała powoli”. Premier prawdopodobnie zna wyniki testów przeprowadzonych wśród górników, na które ci czekają czasem i tygodniami. Wzrost zagrożenia epidemicznego w Śląskiem minister zdrowia tłumaczy (w znacznej mierze słusznie) tym, że po raz pierwszy w Europie, a z pewnością w Polsce, testom poddano załogi wielkich zakładów pracy. Takimi są kopalnie węgla kamiennego (w każdej zatrudnienie wynosi od 2 tys. w górę).
Jak podało (8 czerwca) Ministerstwo Zdrowia w Polsce pobrano do testów próbki od 1 071 140 osób. Najwięcej w województwie mazowieckim – od 276 873 osób. Dopiero na 3. miejscu (na 2. - wielkopolskie – 118 694 testów) znalazło się śląskie: tu pobrano ponad dwa razy mniej próbek niż w mazowieckim, od 103 190 osób, głównie górników (i ich rodzin oraz pracowników spółek kooperujących z kopalniami) Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Polskiej Grupy Górniczej (w obu parędziesiąt tysięcy osób pracuje pod ziemią).
„Szerokie testowanie społeczeństwa to jedyna droga, byśmy zidentyfikowali, a później izolowali potencjalnych nosicieli wirusa. Najgroźniejszymi nosicielami są osoby, u których przebieg jest bezobjawowy” – uważa prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, chirurg, prof. Andrzej Matyja. Ważne jest – podkreśla immunolog dr Paweł Grzesiowski – ile testów przeprowadza się na milion mieszkańców. Ten współczynnik w odniesieniu do Polski wynosi 28,3 tys. Natomiast już dla mazowieckiego to 51,1 tys./milion. Tyle mniej więcej, ile wynosi współczynnik w... Niemczech. Natomiast dla województwa śląskiego to 23 tys. Ten wskaźnik wzrośnie, bo premier Morawiecki zapowiedział, uczestnicząc w Katowicach w posiedzeniu wojewódzkiego sztabu kryzysowego, że „w najbliższych dniach przetestowanych zostanie ok. 60 tysięcy górników”.
Premier miał na myśli zapewne także rodziny górników, bo tylu górników w śląskich kopalniach pracowało, ale dawno temu. I choćby z tego powodu śląskie będzie jeszcze długo czerwoną plamką na mapie Polski koronawirusowej. Na razie tzw. wzrosty zachorowań są minimalne, po kilkanaście, góra parędziesiąt, przypadków dziennie. Do czwartku (10 czerwca) w JSW było 3037 osób ze zweryfikowanym wynikiem pozytywnym, w PGG – 1708. W Polsce nie powinni się jednak obawiać śląskiej inwazji koronawirusa i zamykać drzwi w hotelach przed mieszkańcami województwa. Wielu wirusologów uważa, że wzrostu zakażeń należy się spodziewać, ale nie od górników, ale... uczestniczących w weselach. – Nastąpiło rozluźnienie i będziemy mieli, za dwa, trzy tygodnie, tego efekty. Nie mam wątpliwości. Sądzę, że druga fala epidemii, jeśli do niej dojdzie, a tak wychodzi z różnych wyliczeń, będzie głównie wynikiem naszego zachowania – mówił nam prof. Tomasz J. Wąsik, wirusolog ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Czytaj SUPER EXPRESS bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie SUPER EXPRESS. KLIKNIJ tutaj.
Polecany artykuł: