Jakby ktoś zapomniał, to wśród objawów zrażenia wirusem SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19 jest podwyższona (na początek) temperatura. Jeśli więc masz stan podgorączkowy (między 37°C a 38°C), to lepiej zadzwoń do lekarza. Do ciągłego monitorowania takie obrączki są jak znalazł, szczególnie te najbardziej SMART, łączące się z odpowiednimi aplikacjami w smartfonach. Precyzyjnego pomiaru nimi raczej się nie uzyska, ale względnie poprawny monitoring temperatury już da się uzyskać. Na rynku jest sporo takich termo-obrączek. Rozrzut cenowy też jest spory. Od parudziesięciu po 2 tys. zł. Najtańsze są obrączki raczej „mało smart”. Mierzą temperaturę nader orientacyjnie, ale mierzą. Za dokładniejsze w pomiarach trzeba już nieco zapłacić.
Smart pierścień Oura Ring kosztuje ok. 250 euro (w wersji z diamencikami – 999). Takie małe, ładne i mądre „ustrojstwo”. Wbudowane sensory mają monitorować sytuację organizmu, a konkretnie fazy snu, temperaturę ciała, tętno spoczynkowe i pracę serca. Wspominamy o nim, dlatego, że widocznie nie mierzy tak źle, skoro w dwóch szpitalach w San Francisco (wg „The The San Francisco Chronicle”) służby medyczne noszą „oury”, po to, by wcześniej móc wykryć objawy COVID-19. I to nie kilkoro, ale 2 tysiące. To część programu prowadzonego przez naukowców z University of California San Francisco. Zachęcają oni 150 tys. posiadaczy takich smart-ringów do udostępnienia swoich danych medycznych. To ma pomóc realizatorom programu w stworzeniu algorytmu wczesnego wykrywania zainfekowania koronawirusem. Czy warto inwestować w taki pierścień? Warto z pewnością kupić sobie bezdotykowy termometr i co jakiś czas mierzyć temperaturę. Nie zaszkodzi.
Polecany artykuł: