Zbigniew Martyka

i

Autor: YT

Dr Zbigniew Martyka ROZJEŻDŻA RZĄDOWĄ STRATEGIĘ walki z koronawirusem

2020-10-06 16:16

Te nadzwyczajne, nieadekwatne do rzeczywistego zagrożenia zarządzenia, można porównać do dezynfekowania ran poprzez zalewanie ich stężonym kwasem siarkowym. Można więc powiedzieć, że pomysł rządu na walkę z koronawirusem odbije się na zdrowiu i życiu ogromnej ilości pacjentów, którzy nie doczekają się na właściwe leczenie – ostro krytykuje rządową strategię dr n. med. ZBIGNIEW MARTYKA, ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego w Szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej.

„Super Express”: – Jest Pan popularny, szczególnie w kręgach określanych, delikatnie rzecz ujmując, jako sceptycznie nastawionych do epidemii koronawirusa. To widać w komentarzach na Pana facebookowych profilach. Jak Pan skomentuje komentarz tam zamieszczony, cytuję: „Następny pajac który podaje się za lekarza, polityka i ekonomistę w jednym”. To o Panu?

Zbigniew Martyka: – Nie wiem, nie znam kontekstu, bo nie jestem w stanie przeczytać wszystkich komentarzy. Jest ich zbyt wiele. Nawet gdyby to było o mnie, to nie zwykłem schylać się po błoto, którym ktoś chciał mnie obrzucić. Powiem więcej, opierając się na przeszłości. Skończyłem Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi, byłem lekarzem wojskowym, ale nigdy nie należałem do partii i nie kryłem się ze swoim światopoglądem, chodziłem normalnie do kościoła. Spotykały mnie z tego powodu szykany i w okresowych opiniach przełożeni oceniali moją postawę negatywnie. I byłem z tych ocen dumny. Zawsze, gdy człowiek ma odwagę mówić prawdę i zachować postawę niezależną od zewnętrznych nacisków czy tzw. politycznej poprawności – jest się narażonym na obrzucanie błotem. Ale to można traktować jako zaszczyt.

 – Lekarze rodzinni „zasypali” Pański oddział chorób zakaźnych pacjentami zarażonymi koronawirusem? Pańska ocena jesiennej, ministerialnej strategii antyepidemicznej?

– Wielu poważnych ludzi, w tym naukowców, lekarzy, twierdzi, że ukierunkowanie podstawowej działalności ochrony zdrowia na koronawirusa, z traktowaniem po macoszemu wszystkich pozostałych chorób, przyniesie więcej skutków negatywnych i więcej śmierci, niż gdyby w ogóle nie zajmowano się wymazami, szukaniem kontaktów, nie zamykano przed chorymi placówek ochrony zdrowia w obawie przed „śmiertelnym” wirusem, którego śmiertelność jest porównywana do śmiertelności zwykłej grypy... Oczywiście po wyeliminowaniu sztucznie naciąganych rozpoznań „covid” u osób, które były tylko nosicielami wirusa, a zmarły z powodu innych ciężkich chorób. Nadzwyczajne działania doprowadzają do tego, że pacjenci nie mogą się doprosić, by jakiś lekarz ich dokładnie zbadał. Jak to ktoś sarkastycznie zauważył: „doszło do tego, że lekarz nie chce zbadać pacjenta, bo pacjent może być chory”.

Pomimo tego, że zdecydowana większość osób, według różnych szacunków – nawet ok. 90 proc. zainfekowanych wirusem SARS-CoV-2, ma znikome objawy lub nie ma ich wcale, dosłownie paraliżuje się palcówki ochrony zdrowia. Jestem mocno zaniepokojony narastającą ilością nie osób, u których znaleziono SARS-CoV-2, ale osób, które nie mogą uzyskać pilnej pomocy medycznej, bo personel ochrony zdrowia obawia się „covida” lub nie wolno przyjmować pacjentów z innymi chorobami poza „covidem”.

Skandal w szpitalu. Lekarze nie noszą maseczek

– Poda Pan jakieś konkretne dane?

– W połowie września na XXIV Międzynarodowym Kongresie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zaprezentowano informacje napawające niepokojem. Prof. Robert Gil przedstawił dane ze Szpitala MSWiA w Warszawie: na oddziałach kardiologicznych od marca do lipca leczono tylko 5 proc. pacjentów w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego. W poradni kardiologicznej udzielono porad 964 pacjentom, a w roku poprzednim ok. 20 tysięcy. Żeby wszystko było jasne: są ciężkie przypadki zakażeń SARS-CoV-2, ale w każdej chorobie takie przypadki się zdarzają, nawet w najbardziej banalnych z założenia infekcjach. Ale jedynie w tym przypadku wprowadzono nadzwyczajne zalecenia. Te nadzwyczajne, nieadekwatne do rzeczywistego zagrożenia zarządzenia, można porównać do dezynfekowania ran poprzez zalewanie ich stężonym kwasem siarkowym. Można więc powiedzieć, że pomysł rządu na walkę z koronawirusem odbije się na zdrowiu i życiu ogromnej ilości pacjentów, którzy nie doczekają się na właściwe leczenie.

– Tak a propos władzy. Koledzy i koleżanki po fachu nie spoglądają na Pana krzywym okiem? Podobno 95 proc. lekarzy nie ma wątpliwości co do tego, że zaraza to fakt, a nie wytwór tajnych mocy...

– Istnienie wirusa SARS-CoV-2 jest oczywiście faktem, nie jest mitem. I niektórzy lekarze rzeczywiście się go boją. Znam takich. Ale wielu, z którymi mam kontakt, obawia się ewentualnej kwarantanny po kontakcie z podejrzanym o zakażenie pacjentem. Gdyby zaczęto tych pacjentów traktować tak, jak w przypadku innych infekcji (bez wymazów, bez kwarantanny), to nie byłoby problemu z przyjmowaniem i leczeniem chorych. Jeśli przykładowo pacjent zgłosiłby się z objawami silnej infekcji, to po pierwsze zostałby zbadany przez lekarza, po drugie – miałby wykonane badania – analityczne, obrazowe. Na podstawie całości obrazu klinicznego, a nie zgadywania przez telefon, zostałaby podjęta merytoryczna decyzja co do dalszego postępowania: np. czy całość przemawia za infekcją wirusową, więc nie ma potrzeby wypisywania antybiotyku „na wszelki wypadek”, czy też wszystko wskazuje na infekcję bakteryjną i wówczas podanie antybiotyku jest uzasadnione.

Ponadto lekarz mógłby bardziej odpowiedzialnie stwierdzić, czy wystarczy leczenie ambulatoryjne, lub czy pacjent wymaga hospitalizacji. Nie zapychałoby wytypowanych oddziałów, bo każdy mógłby przyjmować każdego pacjenta, tak jak to było wcześniej. Nie byłoby problemu, bo niezależnie od czynnika infekcyjnego wdrożono by właściwe leczenie. Nie byłoby obowiązkowe robienie testów. W przeszłości nieraz badano, czy pacjent nie jest zakażony wirusem grypy A/H1N1, albo w przypadku zapalenia wirusowego opon mózgowo-rdzeniowych sprawdzano, czy jest to zakażenie wirusem kleszczowego zapalenia opon i mózgu. Takie testy służyły jednak celom statystycznym, a nie skutkowały kwarantanną, paniką, izolacją czy zamykaniem się przed pacjentem.

– Mamy wielu ekspertów od zarazy. Wszyscy, łącznie z Panem, podkreślają, że trzeba się w tych czasach kierować „zdrowym rozsądkiem”. Czy każdy lekarz jest ekspertem od chorób zakaźnych? Nie denerwuje Pana to, że mamy w Polsce tysiące „zakaźników”, choć lekarzy z tą specjalnością jest bodaj koło pięciuset...

– Dlaczego miałoby mnie denerwować, że inni lekarze wypowiadają się na tematy chorób zakaźnych? Bardziej deprymujące jest ewentualne zamykanie się przed pacjentami z objawami infekcji. Przecież choroby infekcyjne były, są i będą. Okresowo występują częściej i tak było od zawsze. A przecież to głównie do lekarzy pierwszego kontaktu zgłaszają się ci pacjenci i są/byli przez nich badani. Pamiętam, jak w okresach nasilonych infekcji grypowych koledzy przyjmowali nawet kilkadziesiąt osób dziennie z objawami grypy i nie było paraliżu ochrony zdrowia, bo nikomu nie wpadło do głowy, by zacząć tych pacjentów izolować w nadzwyczajny sposób, a personelu przychodni wysyłać na kwarantannę. Gdyby teraz postępowano w ten sam sposób – przestalibyśmy mieć problem z brakiem miejsc w wytypowanych oddziałach szpitalnych.

 – Znany Panu wirusolog prof. Włodzimierz Gut, notabene rządowy doradca w kwestii epidemii SARS-CoV-2/COVID-19, uważa, że na koniec epidemii trzeba będzie poczekać. „Z punktu widzenia rozgrywek, które są przy jej okazji prowadzone, nigdy go nie będzie. Przechwytywanie szczepionki, utrzymywanie zachorowań żeby propagować swoje leki. Nie wierzę, że świat sobie z tym poradzi. Takie są egoistyczne interesy firm farmaceutycznych”. I co Pan na to?

– Widocznie prof. Gut ma więcej informacji, niż wielu z nas. Nie mam podstaw do negowania jego wypowiedzi. Słyszałem ponadto, jak mówił, że to wszystko, co się dzieje w związku z ogłoszeniem pandemii, jest rozgrywką między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Jeśli ma rację, to by to tłumaczyło ten brak logiki w działaniach ściśle medycznych i podporządkowanie decyzji zdrowotnych politykom na świecie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze artykuły