Barbara Kostrzewska (35 l.) z Poznania do bioenergoterapeuty poszła... z rozpaczy. – Miałam torbiel na jajniku, kilkucentymetrową. Wiedziałam, że bez interwencji chirurgicznej się nie obejdzie, nie liczyłam na wiele, ale chciałam wykorzystać wszystkie nieinwazyjne możliwości – opowiada kobieta. Pani Basia w sumie nie liczyła na cud i nie nastawiała się na niekonwencjonalne wyleczenie, ale posłusznie wykonywała wszystkie polecenia bioenergoterapeutki, która była też homeopatką i zielarką. – Myślałam, że co ma być, to będzie. Dostałam listę homeopatycznych leków i ziół – mówi pani Barbara. Na jednym ze spotkań bioenergoterapeutka zdjęła z szyi wisior i rozpoczęła sesję terapeutyczną. – Do końca nie wierzyłam, czy to coś pomogło, ale następnego dnia poszłam zrobić sobie USG. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że torbiel zniknęła – mówi pani Barbara, która do dziś pamięta zdziwienie swojego lekarza. – No i co najważniejsze, nie trafiłam na stół operacyjny – mówi szczęśliwa kobieta.
Dzięki bioenergoterapeucie uniknęłam operacji
2013-10-21
4:00
Po kilku sesjach okazało się, że przypadłość zniknęła