Resort na Twiterze apeluje: „W wakacje korzystaj ze słońca rozważnie. Lekarze rekomendują, aby pełne wystawianie się na słońce nie przekraczało 10 minut. Pamiętaj, nie ma też „bezpiecznej” dawki solarium”. Ten apel jest elementem kampanii „PLANUJĘ DŁUGIE ŻYCIE” w tym przypadku „chroniąc skórę przed czerniakiem”. To co dla wielu jest „ładne”, bo brązowe, to dla lekarza – szczególnie dla dermatologa i onkologa – jest „brzydkie”, bo szkodzi zdrowiu miłośnikowi takiej estetyki. Czy to trafia do nich? Widząc upodobniających się do czekolady plażowiczów, niestety, nie można być wielkim optymistą. Może jednak kogoś z amatorów „trzaskania się na heban” przekona to, że nagromadzenie w skórze barwnika pod wpływem promieniowania UV jest objawem uszkodzenia skóry oraz próbą jej samoobrony. A co to znaczy?
A to, że z medycznego punktu widzenia zamierzonego opalania powinno się unikać. Pełne wystawianie się na słońce nie powinno przekraczać 10 minut w godzinach popołudniowych i unikać opalania się szczególnie pomiędzy godziną 11. a 15. – radzą nie od dziś specjaliści. A co stanie się, gdy się nie posłucha lekarzy. Raczej co może się stać. A można, dosłownie, na własnej skórze wyhodować sobie nowotwór złośliwy, od stosunkowo niegroźnego, ale „upierdliwego” w leczeniu (lubi się wznawiać, nawet po skutecznej terapii po groźnego, a nawet skutkującego śmiercią, czerniaka. Bo choć ten rak wcześnie wykryty jest w 100 proc. uleczalny, to gdy się go nie dostrzeże, terapia może być nieskuteczna.
Amatorom podtrzymywania brązowej opalenizny (gdyby nastała pochmurna, mało plażowa, aura) lekarze nie radzą korzystać z solariów. Wiadomo, że „maszynowo” można się szybciej opalić niż w promieniach Słońca, ale także i szybciej chwyć jakiegoś raka skóry. Promieniowanie ultrafioletowe w solarium jest nawet 10-15 razy silniejsze od promieniowania słonecznego. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) wpisała promieniowanie ultrafioletowe na listę kancerogenów, czyli uznała je za czynnik bezpośrednio sprawczy w rozwoju nowotworów skóry. Z badań wynika, że prażenie się w solarium zwiększa nie tylko ryzyko zachorowania na czerniaka, ale 2,5-krotnie kolczystokomórkowego i 1,5-krotnie podstawnokomórkowego. Według danych resortu zdrowia w Polsce aż 12 proc. dorosłych i 6 proc. nastolatków korzystających z solariów chodzi tam co najmniej dwa razy w tygodniu. Z badań zleconych przez Ministerstwo Zdrowia wynika także, że ponad 60 proc. dorosłych Polaków deklaruje, że ważna jest dla nich ładna opalenizna, a ponad połowa uważa, że pobyt w solarium poprawia nastrój. Podobnie deklaruje niewiele mniej nastolatków – 55 proc. podoba się opalona skóra, 29 proc. lubi chodzić do solarium, a 26 proc. uważa, że ma to wpływ na nastrój. Ten znacznie może się pogorszyć, gdy trzeba zmiany nowotworowe usuwać naświetlając zajęte miejsce promieniotwórczym irydem (w przypadku raka podstawnokomórkowego) albo skalpelem chirurga. Miejsca po tych zabiegach nie da się już opalić. Szczególnie gdy dotyczy to twarzy.