Minister zdrowia wydał (12 sierpnia) rozporządzenie w sprawie standardu organizacyjnego teleporady w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. A to wskazuje, że ta forma kontaktu lekarz-pacjent, pacjent-lekarz wpisuje się na trwałe w system lecznictwa w Polsce. Teraz teleporada jest świadczeniem zdrowotnym udzielanym „na odległość przy użyciu systemu teleinformatycznych lub systemów łączności”, a osobami je udzielającymi są: „lekarz, pielęgniarka lub położna”. Świadczeniodawcy POZ maja czas do końca września na dostosowanie swojej działalności do wymagań określonych rozporządzeniu. Ale już teraz wiadomo, że (jak to komunikuje „Dziennik Gazeta Prawna”) „Polacy w czasie epidemii koronawirusa przyzwyczaili się do lekarskich teleporad”. Gazeta cytuje wyniki badania ankietowego satysfakcji pacjentów. Wypowiedziało się w w nim 14 tys. pacjentów. Zwolennicy tradycyjnego kontaktu z lekarzem (i widzący w niej więcej plusów niż w tzw. zdalnym kontakcie) są w mniejszości. Stanowią 36 proc. ankietowanych. 42 proc. przepytywanych pacjentów było zadowolonych z teleporad, stwierdzając, że można je porównać z tradycyjną, stacjonarną formą świadczenia zdrowotnego. 16 proc. ankietowanych uznało, że teleporada jest nawet lepsza od wizyty lekarskiej.
Świadczenia z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) oferuje, w ramach kontraktów zawartych z NFZ, ok. 10 tys. podmiotów. Opinie w środowisku medycznym o teleporadach są zróżnicowane. Z jednej strony nie brakuje słów krytyki dla sytuacji, gdy teleporada staje się zastępnikiem bezpośredniej relacji pacjent-lekarz, a taką zapewnia przede wszystkim wizyta lekarska. Z drugiej strony ocenia się, że gdyby nie teleporady, to w POZ musiałby dojść do zwiększonej liczby zakażeń koronawirusem, a tym samym obciążenia lecznictwa zamkniętego, tzn. szpitali jednoimiennych ukierunkowanych na leczenie chorych na COVID-19.
Polecany artykuł: