To, że co druga osoba w wieku od 25 do 34 lat lubi systematycznie zjada różne hamburgery, frytki, zapiekanki itp. wcale nie znaczy, że jest głupia. Po prostu może nie wiedzieć, jakie są konsekwencję takiej diety. Tymczasem z badań przeprowadzonych przez firmę technologiczną Proxi.cloud wynika, że z oferty 500 lokali fastfoodowych (FF) od 20 kwietnia do 20 lipca 2020 r. skorzystało ok. 2,7 mln konsumentów. Klienci będący w wieku od 25 do 34 lat najliczniej odwiedzają fast foody (46,2 proc. badanych). Kolejną grupę stanowią osoby w przedziale od 35 do 44 lat – to jest ponad 20 proc. Około 16 proc. badanych przychodzących do ww. obiektów to osoby w przedziale wiekowym od 45. do 54. roku życia. Co ciekawe klienci mający od 18 do 24 lat stanowią jedynie 14 proc. Na końcu (poza seniorami 65+) znajduje się grupa wiekowa osób powyżej 55. roku życia (tylko 4 proc. z nich jada w sieciach fast food) – czytamy w podsumowaniu raportu dzieje się tak, bo największa grupa konsumentów nie ma czasu na robienie zakupów, gotowanie itd. Czas ich goni i FF wychodzą im na przeciw. Najstarsi konsumenci mają więcej czasu na gotowanie, stąd też ich minimalne zainteresowanie ofertą różnych sieciówek i budek z szybko zrobionym jedzeniem.
Prawdopodobnie też w tej grupie wiekowej jest większa wiedza o tym, że szybkie jedzenie jest dla wielu dobre, bo smaczne, ale niekoniecznie zdrowe. Fastfoodowe potrawy, zwane też śmieciowym jedzeniem, zasadniczo mają w sobie niewiele składników odżywczy, za to wyjątkowo dużo kalorii i składników szkodliwych dla zdrowia ich miłośników. Najgroźniejszym składnikiem FF są utwardzone oleje roślinne, czyli tzw. tłuszcze trans, których nadmiarowa konsumpcja w prostej drodze prowadzi do poważnych chorób, m.in. cukrzycy typu 2. W 100-gramowej porcji uwielbianych przez (prawie wszystkich) frytek jest tyle tłuszczu, że z 240 kcal ziemniaki dostarczają tylko 80. Stołujący się w FF cztery lub więcej razy w tygodniu, są narażeni o 80 proc. bardziej na zawał serca od kogoś, kto nie gustuje w takiej kuchni. Nic dziwnego, ludzie otyli – a tę przypadłość u wielu zwolenników FF wywołuje ich kuchnia – cierpią na choroby układu krążeniowego. Nadto niektóre składniki „śmieciowego jedzenia", takie jak mleko, jaja, barwniki, torują w organizmie drogę do symptomów alergii, astmy i egzemy. Wykazały to badania naukowców nowozelandzkich z Uniwersytetu w Auckland i brytyjskich z Uniwersytetu w Nottingham. Do tego dorzućmy wszechobecną w takim pożywieniu sól i – jak to mówił gangster Siara – wszystko jasne. Może i wszystko, ale nie dla wszystkich.
Polecany artykuł: