„Super Express”: – Mówił pan, podczas inauguracyjnej sesji Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach, że nasz system lecznictwa zamkniętego musi być przygotowany na przyjęcie nie tylko chorych Ukraińców, ale także i rannych. To są przygotowania na tzw. wszelki wypadek czy na całkiem prawdopodobną sytuację?
Grzegorz Gielerak: – Ranny musi trafić do szpitala w ciągu maksimum 90 minut od przyjęcia go przez punkt dystrybucyjny w Polsce. Chodzi o to, byśmy nie planowali rozwiązań, które opierają się o wielogodzinne transporty pacjentów. To z punktu widzenia jakości i bezpieczeństwa oraz pragmatyki leczenia chorych, rannych na polu walki, jest nieakceptowalne. Warszawa powinna być centralnym hubem i z niego rozwoziłoby się rannych do wyznaczonych w tym celu szpitali.
– Jak pan ocenia prawdopodobieństwo tego, że polskie szpitale będą przyjmować rannych z Ukrainy. Rannych to znaczy nie tylko żołnierzy, ale cywilów, którzy fizycznie ucierpieli wskutek rosyjskich ataków?
– To jest wielce prawdopodobne.
– Dlaczego?
– W każdej wojnie jest jej etap, w której dochodzi do wyczerpania zasobów, w tym przypadku – medycznych. Porównując siły jednej i drugiej strony można stwierdzić, że tych zasobów szybciej braknie, pomimo pomocy zagranicznej, stronie ukraińskiej. Dlatego musimy być przygotowani na to, że w pewnym momencie ich szpitale, ich zdolności do opatrzenia i dłuższego leczenia rannych, zwłaszcza tych będących w stanie ustabilizowanym, będą ograniczone. I tacy pacjenci będą musieli być przekazani do innych ośrodków, w których dalsze leczenie może być kontynuowane bez przeszkód.
– Czyli także do Polski…
– Tak. Z racji położenia geograficznego, możliwości, którymi dysponujemy, jesteśmy tym krajem, który musi podjąć się wykonać to zadanie.
– Kiedy to może nastąpić? Zaryzykuje pan podanie takiej daty. Wiadomo, wszystko tam zmienia się godziny na godzinę… Kiedy w ukraińskich szpitalach zabraknie możliwości, by zajmować się rannymi?
– Strona ukraińska nie podaje danych o stratach własnych. Ogranicza się do podawania informacji o zabitych i rannych cywilach. Znając jednak te statystyki i charakterystykę innych konfliktów wojennych można przemnożyć liczbę zabitych przez co najmniej pięć, to wtedy będziemy wiedzieli, mniej więcej, ilu jest rannych. Szacuję, ten szacunek zależny jest od aktywności sił rosyjskich, że jeśli będą prowadzone nadal ataki bronią szerokolufową, wielkokalibrową na ośrodki miejskie, na cywilne, to rannych będzie tak wielu, że w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch, strona ukraińska zwróci się do państw ościennych o przyjęcie takich chorych.