A teraz zobaczmy, co kontrolerzy Izby mieli do zarzucenia realizatorom tego programu. Dużo. Wymieńmy więc, za NIK, najważniejsze mankamenty. „Coraz więcej osób czeka na przeszczep, zaś liczba dawców nie wzrasta, wręcz maleje. Jednym z powodów był stały niedobór organów do transplantacji, innym niedoszacowana i nieaktualizowana od 2013 roku wycena procedur transplantacyjnych, co z kolei negatywnie wpływało na aktywność szpitali w pozyskiwaniu narządów. I tak trudną sytuację naszej transplantologii pogorszył jeszcze wybuch epidemii COVID-19. W efekcie w 2020 roku rekordziści mieli czekać na przeszczep nawet 12 lat”. Zarzuty słuszne, ale nie do końca. Anachroniczne wyceny procedur same przez się nie generują wydłużenia czasu oczekiwania na przeszczep. Nie tylko w Polsce transplantologia opiera się na dawcach zmarłych. Od dawcy żywego można pozyskać nerkę czy szpik kostny, ale serca już nie. Zmarły ma niewiele do powiedzenia w kwestii donacji własnych organów. To od rodziny zależy, czy spełniona zostanie jego wola. Po prawie każdy, kto za życia nie wpisał się do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, ten po śmierci jest dawcą. To tylko od transplantologów zależy, czy jego organy nadają się do przeszczepień. To teoria. Praktyka jest taka, że w takich przypadkach lekarze pytają bliskich zmarłego, czy zgodzą się, by był dawcą. I wcale nie tak rzadko słyszą odpowiedź odmowną. Tego zjawiska w kontrolach nie brano pod uwagę.
Winni tylko szefowie resortu?
Dostało się ministrom zdrowia za kulawą realizację NPRMT. Owszem, w latach 2011-2021 zwiększono finansowanie programu, z 450 mln zł do 620 mln zł, co na przestrzeni dekady nie wydaje się wielce znaczącym (inflacja, wzrost kosztów osobowych, materiałowych itd.). „NIK negatywnie oceniła realizację czterech spośród ośmiu celów Programu dotyczących transplantacji narządów. Przez sześć lat nie zrealizowano zadań związanych z dokonaniem oceny epidemiologicznej rzeczywistych potrzeb dotyczących przeszczepiania poszczególnych narządów i przeprowadzania analizy ekonomicznej dotyczącej kosztów przeszczepiania narządów. W 2017 r. cel ten został usunięty z Programu”. NIK przypomina, że nie udało się zwiększyć liczby przeszczepień narządów od zmarłych dawców o co najmniej 100 proc., a przeszczepień nerki od żywego dawcy o co najmniej 500 proc. w stosunku do liczby tych przeszczepień w 2009 r. Wina ministrów? W jakimś wymiarze – i owszem, ale patrz wyżej.
„Minister Zdrowia nieskutecznie prowadził prace nad rozwojem teleinformatycznych rejestrów transplantacyjnych. W efekcie po upływie 10 lat nadal trwały prace koncepcyjne i analityczne dotyczące utworzenia nowego systemu teleinformatycznego”. Nic dodać, nic ująć. Resort chwalił się, i słusznie, wprowadzeniem e-recept i e-skierowań, ale o informatyzacji instytucji zajmującej się transplantacjami zdaje się, że zapomniał. Wystarczy wejść na stronę interenetową ich koordynatora – Poltransplantu – by zobaczyć, że czas tam zatrzymał się. A to raczej jest wierzchołek góry nie-rozwoju.
Ilu nie doczekało przeszczepu?
W okolicznościowym komunikacie NIK podaje statystykę przeszczepień, która jest jaka jest, bo jest pochodną istniejącego stanu rzeczy w ochronie zdrowia. „Z ustaleń kontroli wynika, że w latach 2016-2021 (I półrocze) czas oczekiwania na przeszczep narządu sukcesywnie się wydłużał. W 2016 r. rekordziści na transplantację czekali ponad 4 lata (1599 dni), a w 2020 r. nawet 12 lat (4382 dni)”. Możliwe, że w raportach pokontrolnych są też statystyki dotyczące, ilu czekających na przeszczep ich się nie doczekało. Wspomina o tym ogólnikowo w części dotyczącej kontroli w apogeum epidemii SARS-CoV-2/COVID-19. „Wybuch epidemii COVID-19 w marcu 2020 r. miał negatywny wpływ na wyniki poszczególnych obszarów aktywności transplantacyjnej narządów, co wynikało m.in. z konieczności przystosowania placówek do leczenia chorych na COVID-19. W pierwszym roku epidemii (od marca 2020 r. do lutego 2021 r.), w porównaniu z ostatnim rokiem sprzed epidemii (od marca 2019 r. do lutego 2020 r.), o 13 proc. zmniejszyła się liczba szpitali zgłaszających możliwość pobrania narządów, a tym samym zmniejszyła się liczba dawców (rzeczywistych) o 26 proc. W efekcie w pierwszym roku epidemii zmniejszyła się liczba wszystkich pobranych narządów o blisko 20 proc. W okresie epidemii zmniejszyła się również zgłaszalność pacjentów do przeszczepienia narządów, a jednocześnie odnotowano zwiększoną liczbę zgonów osób umieszczonych na tej liście…”.
Syndrom psa ogrodnika
To tylko kilka cytatów z obszernego materiału NIK sumującego dotychczas przeprowadzone kontrole w omawianym temacie. Tu można zapoznać się z całością i omówieniami poszczególnych kontroli. W tym miejscu i na okoliczność Ogólnopolskiego Dnia Transplantacji trzeba jasno i bez ogródek stwierdzić: polska transplantologia miałaby się lepiej (a fachowców mamy światowej klasy) i chorzy na życie nie czekaliby latami, gdyby rodziny zmarłych nie nie uważały, że do nieba winni iść z organami. Smutne to, ale prawdziwe. Bez zmiany mentalności w naszym społeczeństwie, w kwestii donacji organów, wiele na lepsze się nie zmieni. Pieniądze to nie wszystko!