Nie tylko polski premier nie ma pewności czy jesień będzie nasza, czy koronawirusa – co przewidują eksperci nie tylko Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Przykład pierwszy z brzegu: Włochy nie wymagają już od turystów przedstawienia tzw. paszportu covidowego. Wstrzymali jego okazywanie do 31 sierpnia! Jeśli mowa o znoszeniu obostrzeń sanitarnych, to w Polsce zniesiono je znaczenie wcześniej – mowa o kwarantannie, izolacji niż zmieniono status prawny epidemii. Przed 16 maja zrezygnowano z obowiązku noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach, poza budynkami placówek ochrony zdrowia oraz aptekami. Pozostały obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 dla medyków. Jednak od poniedziałku (16 maja) nie ma już pełnomocnika rządu ds. Narodowego Programu Szczepień przeciw COVID-19.
– Latem koronawirus nie jest tak groźny, ale jesienią, zimą, ta zmora lubi powracać – mówił (15 maja) premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej poświęconej wsparciu finansowemu szpitalnictwa pediatrycznego. – Ja wierzę w skuteczność działania szczepionek. Potwierdzona w ostatnich latach będzie też dobrą tarczą przed ewentualnym zagrożeniem jesienią, ale pamiętajmy, że te zasady, które do tej pory stosowaliśmy, one niestety powinny zostać z nami dłużej, chyba że się okaże, że będą tylko pozytywne scenariusze i lekarze nam potwierdzą (...), że natura tego wirusa SARS-COV-2 staje się coraz mniej niebezpieczna, ale poczekajmy, aż powiedzą nam to specjaliści.
A teraz nieco komentarza à propos nowej sytuacji na tzw. froncie walki z SARS-CoV-2/COVID-19. Wielce wymownym i dyskusyjnym posunięciem rządu wydaje się być rezygnacja z pełnomocnika rządu ds. Narodowego Programu Szczepień przeciw COVID-19. Niewielu to zauważy, bo niewielu wie/pamięta, że był nim (nieco zapomniany) minister Michał Dworczyk. Skoro nie ma już pełnomocnika, to i program szczepień należy uznać za zamknięty. Tym bardziej, że premier uważa, iż „skuteczność działania szczepionek” „będzie też dobrą tarczą przed ewentualnym zagrożeniem jesienią”. Z czego wynikać może, że narodowa akcja szczepień powiodła się. Otóż tak stwierdzenie jest nader optymistyczne. Gdyby jesienią pojawiły się kolejne fale epidemii (co jest więcej niż mniej prawdopodobne), to dotychczas wykonane szczepienia nie będą taką tarczą, jaką chciałby premier. Powody? Wyjaśniamy.
Zacznijmy od realizacji wspomnianego Programu. Minister Dworczyk nie mógł nakłonić prawie wszystkich Polaków do zaszczepienia się, choć zachęcał do tego (jako pełnomocnik) różnymi sposobami. Od początku akcji (tj. od końca 2020 r.) pełną dawką zaszczepiło się 59,2 proc. Polaków uprawnionych medycznie do szczepień przeciw COVID-19 (51,31 proc. całej populacji w Polsce). W niedzielę – podano w raporcie z 16 maja – zaszczepiło się 27 osób! Dla porównania: do 17 stycznia 2022 r. dwie dawki miało przyjęte 56,5 proc. osób (uprawnionych). Przypomnijmy, że szczepionka zachowuje skuteczność przez 6 miesięcy. Po tym czasie należało przyjąć tzw. dawkę przypominającą. Do 14 maja uczyniło to 31,6 proc. zaszczepionych pełną dawką. Jako, że od kilku miesięcy zainteresowanie szczepieniami jest niewielkie (w ostatnim tygodniu szczepiło się średnio po 6,9 tys. dziennie), to można przyjąć, że w październiku/listopadzie większość szczepionych, którzy nie zaszczepili się po raz trzeci, nie będzie różniło się od niezaszczepionych.
Abstrahując już od tego, że szczepienia dają okresową ochronę, to należy przypomnieć, że te 59,2 proc. w pełni zaszczepionych Polaków skromnie ma się przy średniej unijnej wynoszącej 75 proc. A jeszcze marniej wypadamy przy Portugalii – prawie 95 proc., Hiszpanii – ok. 88 proc. Ba, nawet w Bangladeszu mają większy współczynnik – ponad 70 proc. Reasumując: należy mieć nadzieję, że optymizmu premiera nie będzie musiała sprawdzać kolejna fala epidemii. A gdyby do tego doszło, to Polska ma takie zapasy szczepionek, że jeszcze będzie można wznowić Narodowy Program Szczepień przeciw COVID-19.