Oczywiście lekarze przestrzegają przed bagatelizowaniem obu chorób, zachęcając do szczepień. Zainteresowanie zaszczepieniem się przeciw COVID-19 można określić jako „istniejące”, by delikatnie określić niewielki popyt na antycovidowe preparaty. Szczepienia przeciw grypie nigdy nie wzbudzały większego zainteresowania. Zeszłoroczny rekord tzw. wyszczepialności raczej nie zostanie pobity. A i wyrównać go będzie ciężko. Chyba, że – nie daj Boże – pojawi się takie zjawisko chorobowe, że lud znów przestraszy się go… śmiertelnie. Na razie nie ma takich symptomów jakieś nadchodzącej apokalipsy. W szpitalach w grudniu minionego roku z powodu grypy znalazło się ok. 8 tys. pacjentów. W sumie od września (początek sezonu grypowego 2022/23 do końca roku trzeba było hospitalizować 12 tys. chorych na grypę. W tym czasie, jak podał Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (NIZP) odnotowano w statystyce medycznej ponad 2,43 mln przypadków zachorowań na grypę. Liczby byłby mniejsze, gdyby w Polsce na szczepienia przeciw grypie byłby co najmniej kilkakrotnie większy popyt.
– Podejście Polaków do szczepień się pogorszyło. Wcześniej nie obserwowano tak silnych ruchów antyszczepionkowych, szczepienia były obowiązkowe i wszyscy się szczepili (bo były obowiązkowe – se.pl), dzięki czemu jako kraj po II wojnie światowej poradziliśmy sobie z całą masą chorób zakaźnych i wydawało się, że będzie wspaniale. Ale nie było, co pokazała pandemia wirusa SARS-CoV-2, która zabrała w Polsce prawie 120 tys. ludzi. Wielu z nich żyłoby, gdyby było zaszczepionych – mówi agencji Newseria Biznes dr n. farm. Leszek Borkowski, prezes Fundacji Razem w Chorobie. Dodajmy, że w 2021 r., kiedy nie było dostępnej jakiejkolwiek szczepionki przeciwcovidowej (akcja szczepień rozpoczęła się w ostatnich dniach grudnia), w Polsce na/przez COVID-19 zmarło 69 tys. osób. W tym czasie grypa praktycznie nie istniała w statystykach medycznych. – Wyszczepialność w Polsce jest porównywalna z Gambią czy Senegalem. Nie można jej porównać do krajów starej Europy, bo tam jest ona dużo wyższa. W przypadku grypy sięga 70 proc., a w Polsce miejscami jest na poziomie 2 proc., więc różnica jest dramatyczna – podkreśla farmakolog.
Lekarze od lat apelują na lewo i prawo, by szczepili się przeciw grypie wszyscy (co jest raczej nieosiągalne), a szczególnie osoby w wieku 65+ (co już jest bardziej możliwe). W Polsce ostatnio zaszczepiło się 22,6 proc. populacji w tym wieku (wg Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy), co dobrze wygląda na tle danych dotyczących całej populacji, ale marnie na tyle liczb z innych państw europejskich. W Portugalii w poprzednim sezonie grypowym ten współczynnik wynosił 83,9 proc., a w Hiszpanii – 62,4 proc. Trochę inne dane podaje NIZP. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wskazuje, jako cel, 75-proc. populacji 65+ zaszczepionej przeciw grypie. Wg NIZP osiągnięto go w Holandii, Irlandii Północnej i Szkocji. Polska – 15 proc. W tej grupie, szczególnie zagrożonych zarażeniem się wirusem grypy, są również pracownicy ochrony zdrowia. Jak widać poniżej na cytacie z Twittera nasz personel medyczny niczym… Szewc, który bez butów chodzi. Dlaczego?