Jak powszechnie wiadomo w badaniach naukowych tego samego zjawiska wychodzą różne wyniki. W 2021 r. w Holandii przeprowadzono internetowy sondaż o wpływie (nadmiernej przyjętej dawki) alkoholu na poziom zatrucia trunkami. Nie wdając się w szczegóły okazało się, że im kto starszy, tym ma mniejsze objawy skacowania. Mądrość ludowa głosi, że trening czyni mistrzem. To bez wątpienia słuszna jest teza, ale gdy dotyczy ona np. sportu. Ankietowani, w tymi ci, którzy mogą wypić więcej z mniejszym tego negatywnym na później skutkiem, nie byli poddawani badaniom zdrowotności kondycji wątroby. W innych badaniach wykazano, że człowiek zestresowany mniej jest podatny na wystąpienie kaca w zaawansowanym stopniu. Łącząc wyniki badań można dojść do wniosku, że będąc osobą w wieku nie-młodzieńczym i zestresowaną trzeba wypić znacznie więcej od młodych optymistów, by być na drugi dzień skacowanym. W badaniach nie uwzględniono czynników pobocznych przyspieszających/zwiększających zatrucie alkoholowe. A jednym z nich jest palenie tytoniu. Kolejna mądrość ludowa stanowi, że jak się pije, to się dużo pali. Z połączenia tych dwóch czynników może dojść do ogromnego skacowania. Przy czym, o ile przemysł farmaceutyczny produkuje mnóstwo różnych „leków”, które mają złagodzić objawy kaca alkoholowego, albo nawet jemu zapobiec, o tyle nie wymyślił nic na tzw. przepalenie. Wniosek: jak już pijesz, to nie pal. Albo nie pal więcej niż musisz.
Badania opublikowane w „Journal of Studies on Alcohol and Drugs” wykonano w 2000 r., więc należy mieć nadzieję, że nadal są aktualne. Wynika z nich, że kac i geny u niektórych osób są współzależne. Ci z genem ALDH2 są bardziej podatni na to, że wypiją niewiele, a będą równie mocno skacowani, co ci, którzy wleją w siebie kilka razy więcej. Na całe szczęście, u Europejczyków gen ten występuje rzadko. Odwrotnie niż u Azjatów. Co ma i także dobre skutki, bo choroba alkoholowa u Azjatów występuje znacznie rzadziej niż u nie-Azjatów. Piją niewiele, szybciej się upijają, to i mniej aldehydu octowego – związku chemicznego odpowiedzialnego za wywołanie zatrucia alkoholowego – powstaje w ich wątrobach. Proste?
Zresztą aldehyd octowy jest obecny w samym alkoholu tak samo jak kilka innych kongenerów, czyli substancji powstających przy jego produkcji. W zależności od rodzaju napitku jest ich mniej lub więcej, ale zawsze są obecne. Co najmniej kilkanaście takich substancji więcej jest w whisky czy koniaku niż w czystej (monopolowej, samogonu to nie dotyczy) wódzie. I jak tu nie wierzyć, mądrościom ludowym, że po gorzale kac jest mniejszy niż po koniaku? No, nie do końca. Bo jak ktoś obali 0,7 l wódeczki, to też ma spore szanse na wprowadzenie się w syndrom dnia minionego. Chociaż… W połowie lat 90. w jednej z krakowskich restauracji za uczestnictwo w imprezie sylwestrowej płacono bodaj 2,5 tys. zł. W tej cenie była lampka koniaku Rémy Martin Louis XIII. Wyceniono ją na jakieś 1,7 tys. zł. Dziś ten trunek znacznie staniał, ale wypić 0,7 l Ludwika XIII w cenie (najtaniej) 8,5 tys. zł za butelkę... Po czymś takim ma się chyba kaca w na poziomie 12. stopnia. A określa się go w skali od 0 do 10! Zatem zdrowego początku nowego roku z kacem, góra, w stopniu drugim!