Niektórzy znawcy tematu uważają, że w mózgu człowieka może być miejsce nawet na 2,5 PB (petabajta). 1 PB to 1024 TB. Oczywiście mózg, jako twór biologiczny to nie komputer czy nośnik danych, czyli konstrukcje materialne stworzona przez człowieka myślącego. Takie porównania dają jednak obrazowy pogląd na to, czym jest ludzki mózg. Europejski Dzień Mózgu, obchodzony od 1998 r., ma nie tylko przypominać o tym, czym ten organ jest. Przede wszystkim ma popularyzować profilaktyczne badania i odpowiednią dietę. Bo jedno i drugie jest niezwykle ważne dla zachowania jak najdłuższej sprawności mózgu. W przeciwieństwie do komputera, w którym przestarzały procesor można wymienić na nowszy, u człowieka mózg to jeden z niewielu narządów, którego (obecnie) nie da się przeszczepić. Zatem trzeba o niego dbać.
Jak już szukać porównań mózgu do techniki, to z grubsza rzecz biorąc jest on nie tylko dla jego posiadacza „komputerem”, ale także „silnikiem”. A ten ostatni, jak wiadomo, im lepsze spala paliwo, tym lepszą daje moc. I tu właśnie jest związek między odżywianiem się a zachowaniem sprawności mózgu. On „nie lubi” jak się go napędza paleniem papierosów (nawet biernym), fast-foodowym jedzeniem, dietą bogatą cukier, no i alkoholu też nie znosi. Mózg „lubi”, jak jego nosiciel dobrze się wyśpi, a w dzień zażywa aktywności fizycznej a nie spędza czas przed telewizorem z butelką piwa w jednej dłoni i papieroskiem w ustach. Jak na narząd o wadze ok. 1,5 kg (z czego kilogram waży znajdująca się w nim woda) wymagania co do utrzymania do w optymalnej sprawności ma niemałe. Taki jest mały, a zużywa 20 proc. zapotrzebowania całego organizmu na tlen!
Mózg choć jest poznany dogłębnie, to nadal naukowcy nie poznali wszystkich jego tajemnic. Jak skomplikowaną jest „konstrukcją” to widać po kilku liczbach… Ten narząd rozwija się do 25. roku życia. 100 mld komórek nerwowych, tworzących sieć ze 100 bilionami połączeń dla krążących w tym gąszczu (z szybkością 400 km/h) komórek, zasilany tlenem i tzw. składnikami odżywczymi przez naczynia krwionośne o łącznej długości circa 160 tys. km. Ojciec medycyny, Grek Hipokrates uważał, że wszelkie emocje i choroby rodzą się w mózgu. Nie widział, że i mózg może być atakowany przez choroby. Miał prawo. W 2019 r. w jednym z sondaży wyszło, ze 64 proc. Polaków niewiele wie o chorobach mózgu. Pod tym szerokim pojęciem skrywają się m.in.:
• choroby naczyń mózgowych (udary),
• choroba Alzheimera i inne demencje
• choroba Parkinsona,
• migrena i inne samoistne bóle głowy,
• nowotwory mózgu,
• padaczka,
• stwardnienie rozsiane,
• urazy mózgu,
• uzależnienia,
• zaburzenia lękowe,
• zaburzenia nastroju (w tym depresja),
• zaburzenia psychotyczne (w tym schizofrenia),
• zapalenie opon mózgowych.
A skoro już jesteśmy przy chorobach mózgu, to jak widać w wykazie, są takie, które mogą zabić nosiciela. Śmierć mózgu jest uznawana za koniec biologicznego istnienia jednostki, u której – wskutek różnych przyczyn – doszło do takie stanu. Przez wieki śmierć określano jako trwałe ustanie krążenia (nie bije serce) i oddychania. „Przełomem w ustaleniu nowego kryterium śmierci był raport powołanej w 1968 r. Nadzwyczajnej Komisji Harwardzkiej Szkoły Medycznej do Zbadania Definicji Śmierci Mózgowej. W raporcie opisano stałą nieodwracalną śpiączkę, w której nie występuje rozpoznawalne działanie ośrodkowego układu nerwowego, oraz sformułowano nowe kryterium śmierci jako nieodwracalne, trwałe ustanie czynności całego mózgu, stwierdzane za pomocą kompleksowych badań” – pisał w „Medycynie Praktycznej” (w 2006 r.) bioetyk Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, salezjanin, prof. dr hab. Tadeusz Biesaga. Oczywiście nie wszystkim, szczególnie etykom, odpowiada taka definicja śmierci, ale to już jest temat na inną okoliczność.