- Często zdarza się, że rodzice dają swoim dzieciom pieniądze na kanapkę w szkole, a te zamiast niej kupują chipsy lub wafelki - mówi Aleksandra Kobierska-Sokół (41 l.), nauczycielka z Zespołu Szkół nr 11 w Koszalinie. Uczniowie najmłodszych klas z tej szkoły biorą udział w ogólnopolskim programie "Aktywnie po zdrowie", którego organizatorem jest Fundacja Banku Ochrony Środowiska. Na drugie śniadanie dostają marchewkę, jabłko, rzodkiewkę lub paprykę, oczywiście po wcześniejszej zgodzie rodziców.
Przeczytaj koniecznie: Co jeść, żeby dobrze spać - jaka dieta na dobry sen
Uczniowie dowiadują się, jak ważne jest właściwe odżywianie i jak bardzo zgubne może okazać się jedzenie chipsów, batoników i hamburgerów. - Tłumaczę, że ten wybór jest zły - wyjaśnia nauczycielka. Uczennica kl. IIIa Jagoda Włosek (9 l.) przyznaje, że po jabłku na drugie śniadanie już na chipsy nie ma ochoty. - Wiem, że po nich mogę być gruba - wyjaśnia Jagoda. Jej kolega z klasy - Nikodem Ostrowski (9 l.) - z dawnymi przyzwyczajeniami tak szybko nie potrafi się rozstać. - Marchewka jest OK, ale chipsy też kupuję od czasu do czasu - dodaje. Akcja będzie trwała przez kilka miesięcy, więc jest szansa, że dzieci zmienią swoje złe przyzwyczajenia.
>>> Aktywnie po zdrowie - wszystko o akcji