W Polsce jak jest, każdy wie i widzi. Narzekamy. Nie bez racji. A to, że trzeba miesiącami czekać na wizytę u specjalisty (lub kilka dni na prywatną). A to, że latami oczekuje się na operację itd. itd. Psioczą na opiekę zdrowotną… w Wielkiej Brytanii, gdzie tylko 29 proc. ubezpieczonych jest zadowolonych z publicznej służby zdrowia. No to o takim dyskomforcie marzą ci, którzy nie mają ubezpieczeń, o lekarzu słyszeli i sami na sobie doświadczają nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej w różnych regionach świata. Kilka liczb dla uświadomienia sobie, że nasze niedostatki mogą być przez innych postrzegane jako nieosiągalny luksus.
Afryka, tu na 1000 mieszkańców przypadają 2 łóżka w szpitalach (w Polsce – 65). Ryzyko zakażenia w afrykańskim szpitalu jest 20-krotnie wyższe niż w europejskim. Śmiertelność dzieci poniżej 5. roku życia wciąż jest o 8 razy wyższa niż w Europie. Na jednego lekarza przypada ponad 10-krotnie więcej pacjentów niż w Europie. Zachorowalność na gruźlicę na 100 tys. osób w Afryce przed pandemią wynosiła 231, przy 28 osobach w Europie. I przede wszystkim: dostęp do leków i techniki medycznej jest tak ograniczony, że nie ma co nawet porównywać tego z tzw. rozwiniętym gospodarczo światem… O tych i stu innych problemach wiedzą najlepiej ci, którzy pomagają potrzebującym na peryferiach tego świata – organizacje humanitarne.
– W naszej pracy nie przyglądamy się przełomowym technologiom w medycynie, które potrzebują kolejnych lat na rozwój w laboratoriach. Musimy skupić się na dotarciu z tak prozaicznym wsparciem jak podstawowa opieka medyczna, proste narzędzia, dbanie o higienę i odżywianie do osób, które funkcjonują poza systemem ze względu na status uchodźcy czy niskie dochody. Zawsze uwzględniamy rozwój i edukację, a także wymianę wiedzy między wolontariuszami z Polski i lokalnymi lekarzami – tłumaczy Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej (PMM).
Krakowska PMM nie jest organizacją globalną. Jest jedną z tysięcy, których sumaryczny wysiłek sprawia, że przybywa tych, którym można udzielić pomocy medycznej. Bez humanitarnej pomocy ci ludzie byliby zdani na siebie i lokalną (zazwyczaj mocno ograniczoną) pomoc, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Do zrobienia jest wiele, albo i jeszcze więcej. I wiele jest ważnych potrzeb. Choćby profilaktyka chorób zakaźnych. Szczególnie na Bliskim Wschodzie, gdzie rozprzestrzenia się cholera, na terenach dotkniętych trzęsieniami ziemi w Turcji i Syrii. – To bardzo trudne, bo miejsca w których pracujemy są oddalone od miast, brakuje w nich czystej wody, posiłki są skromne i niepełnowartościowe. Dbanie o zdrowie to również kwestia edukacji. Nie ograniczamy się przyjmowania pacjentów w klinikach, ale zapewniamy materiały informacyjne i szkolenia o najważniejszych zagrożeniach i sposobach ich unikania. Wiedza zostaje z ludźmi niezależnie od tego, gdzie obecnie mieszkają, ale musi być aktualna i odpowiadać na ich potrzeby – dodaje Małgorzata Olasińska-Chart.
Turcja, Syria, Afganistan, afrykańskie państwa są daleko od Polski. Od roku za naszą granicą rozgrywa się kryzys zdrowotny w zasięgu którego znalazło się 14,5 mln ludzi. To prawie jedna trzecia populacji Ukrainy. Największe problemy z odpowiednią opieką zdrowotną występują na terenach bliskich linii frontu lub wyzwolonych spod okupacji Rosjan – takich jak Chersoń, gdzie również dochodzą transporty Polskiej Misji Medycznej. WHO szacuje, że od początku wojny placówki medyczne na terenie Ukrainy zostały zaatakowane aż 912 razy...
Tegorocznym obchodom Światowego Dnia Zdrowia przyświeca hasło: #HealthForAll (#ZdrowieDlaWszystkich). Niestety, jeszcze długo, przed dziesiątki lat zdrowie nie będzie dla wszystkich.
Polecany artykuł: