Związkowców niepokoi przede wszystkim to, że do zwalczania epidemii kieruje się lekarzy nie zważając na ich kwalifikacje i nadal nie ma jasności, co do 100-proc. podwyżek dla pracujących na tzw. linii frontu. W oświadczeniu (z 16 listopada) przewodniczący Związku w jego imieniu stwierdza m.in. „(...) Kierowanie lekarzy do pracy przy zwalczaniu epidemii oznacza, w sytuacji trwałego od lat deficytu lekarzy w Polsce, że lekarze ci nie będą mogli udzielać świadczeń zdrowotnych tym pacjentom, którym udzielali dotychczas. To spowoduje jeszcze większe utrudnienie w dostępie do leczenia dla wielu chorych, innych niż na covid-19 i może spowodować szkody społeczne – także te liczone liczbą zgonów – większe niż spowodowała sama epidemia. Z tego powodu decyzje o kierowaniu lekarzy do walki z epidemią powinno być szczególnie rozważne...”. OZZL postuluje o wprowadzenie, finansowanego przez państwo, podwyższonego ubezpieczenia na wypadek choroby lekarza lub jego śmierci z powodu COVID-19.
W kwestii tzw. podwyżki covidowej OZZL uważa, że „ (…) Przy obecnym, tak szerokim stopniu rozprzestrzenienia się zakażenia koronawirusa SARS-CoV– 2, praktycznie każdy lekarz jest narażony na bezpośredni kontakt z osobą zakażoną. W związku z powyższym – w ocenie OZZL – każdy powinien otrzymywać dodatek za pracę z osobami zakażonymi w kwocie 100% dotychczasowego wynagrodzenia”. I tu jest problem. Przypomnijmy, koalicja rządowa uważa, że podwyżka należy się medykom bezpośrednio zaangażowanym w akcję przeciwepidemiczną. Tylko w ustawie (o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID‑19), podpisanej już przez prezydenta, tę podwyżkę przyznano... wszystkim medykom. Nim to zostanie skorygowane, minie nieco czasu. Tak, że w listopadzie podwyżka może trafić do wszystkich lekarzy/medyków. Co ma wzrosnąć o 100 procent? – Dla mnie interpretacja jest prosta. Jeśli lekarz zarabia netto x złotych, to po podwyżce dostaje w sumie dwie pensje – wyjaśnia nam przewodniczący Bukiel. Górną granicą podwyżki, dodajmy, jest 15 tys. zł brutto. „Od dziś podnosimy ich wynagrodzenia o 100 proc.” – to słowa ministra zdrowia.
O 100 proc. wzrosną również tzw. kontrakty zwarte z lekarzami, ratownikami medycznymi zatrudnionymi na podstawie umów cywilnoprawnych, ale nie więcej niż o 15 tys. zł brutto. W tym przypadku wielu medyków nie dostanie 100-procentowej podwyżki, gdy ich kontrakty określono na ponad 15 tys. zł brutto. Podwyżkom (przynajmniej na razie) nie będą objęci ratownicy medyczni przewożący pacjentów covidowych, czyli wykonujących usługę transportową. I do jest poważne niedopatrzenie. Gdy dwóch ratowników na SOR czyni to samo, już należy im się podwyżka. OZZL domaga się publikacji (korzystnej dla medyków) ustawy z 28 października, ale rząd zapowiedział, że jest ona wstrzymana do czasu uchwalenia... jej nowelizacji. Prezydent podpisał ją w wersji z senacką poprawką, która rozszerzyła grupę uprawnioną do zasiłku covidowego (czytaj: podwyżki). Gdyby przyznać je wszystkim medykom (nie tylko lekarzom), to trzeba byłoby na nie przeznaczyć 40 mld złotych - twierdzi koalicja rządząca.
Polecany artykuł: