O tym co zrobić, by SOR (teraz jest ich 242, w 2023 r. powstanie 26 oddziałów, z czego 10 w Śląskiem) służył za miejsce, w którym ratuje się życie, a nie za takie, które „robi” za przychodnię zdrowia, mówi się od lat. Temu miał służyć, wprowadzony w 2019 r., system TOP SOR. To zasady segregacji medycznej (triażu) i zarządzania ryzykiem medycznym towarzyszącym pracy oddziałów ratunkowych, służące bezpiecznemu podziałowi i przepływowi pacjentów w sytuacji przepełnienia oddziału. W skrócie: personel medyczny na SOR natychmiast zajmuje się pacjentami z zagrożeniem życia. Pozostali mniej lub dłużej czekają na spotkanie z lekarzem. Można odnieść wrażenie, że zapowiedź tworzenia przy SORach placówek nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej jest reakcją na krytyczne słowa prezesa PiS. Teoretycznie chodzi o to, by „mniej” chorzy nie szukali pomocy SORach w nagłych przypadkach, gdy gabinety lekarzy rodzinnych są pozamykane. Pomysł został mocno skrytykowany na ostatnim posiedzeniu (3 listopada) sejmowej Komisji Zdrowia. – Nie da też nic to, że teraz chcecie, żeby przy każdym SOR była nocna i świąteczna pomoc lekarska. Ale jeśli chcemy wydawać pieniądze i robić ruchy pozorne, to proszę bardzo – punktował b. poseł PiS, b. prezes NFZ Andrzej Sośnierz.
W opinii rzecznika prasowego resortu zdrowia (a i raczej resortu także) z takich przysorowych placówek mieliby korzystać pacjenci, którzy teraz w SORach czekają przepisowo od 240 do 360 minut, bo ich życiu nic nie zagraża. Resort na razie nie przedstawił w jaki sposób ma skłonić takich pacjentów do tego, by nie odwiedzali SOR. Jak na razie każdy, kto ma ubezpieczenie zdrowotne, k w przypadku nagłego zachorowania lub pogorszenia stanu zdrowia nie ma możliwości skorzystania z wizyty w POZ, ma prawo do skorzystania z świadczeń SOR. Co najwyżej musi uzbroić się cierpliwość.
Załóżmy, że byłby to problem do rozwiązania. Pozostają inne, natury – rzecz można byłoby – technicznej. Zakładając, że byłby pomieszczenia dla takich przysorowych placówek (a nie przy każdym SORze jest to możliwe), to jak zagwarantować obsadę medyczną dla nich? Skoro teraz w SORach brakuje medyków, a może w nich już pracować każdy lekarz, a niekoniecznie ze specjalizacją z medycyny ratunkowej (1,3 tys. w Polsce takich jest, 800 pracuje w ratownictwie medycznym)… Zakłada się, że statystycznie jeden SOR powinien przypadać na 150 tys. osób w lokalnej populacji. Winno w nim pracować minimum 3-4 lekarzy i 10 pielęgniarek systemu lub ratowników medycznych – na zmianę! Ostateczny skład personelu na SOR określa jednak dyrektor szpitala (choć SOR jest przypisany nie do placówki, ale do Państwowego Ratownictwa Medycznego).
Na koniec grudnia 2021 roku na SORach pracowało 4882 lekarzy, w tym 3517 lekarzy systemu. Pielęgniarek w SORach było 4803, w tym 3437 pielęgniarek systemu. SORy zatrudniały też 5938 ratowników medycznych. W 2021 r. SORy przyjęły ponad 5 mln pacjentów. Podczas wspomnianego posiedzenia Komisji Zdrowia podano dane, z których wynika, że rocznie 2 proc. pacjentów wymaga resuscytacji, w przypadku 10 proc. wdrażane są inne procedury ratujące życie. Po 15 proc. to pacjenci z ciężkimi lub poważnymi zachorowaniami, a 28 proc. – chorzy przewlekle z zaostrzonym stanem choroby. A pozostali? W tej grupie są osoby z lekkimi problemami zdrowotnymi...
Polecany artykuł: