Ta aplikacja „umożliwia samokontrolę stanu zdrowia i służy do ostrzegania o potencjalnym kontakcie z COVID-19, Aplikacja Stop COVID ProteGO Safe w głównej mierze pozwalała w anonimowy sposób informować napotkanych przez nas innych użytkowników aplikacji o spotkaniach z chorymi, dzięki czemu łatwiej mogliśmy zgłosić swój kontakt z osobą zakażoną i podjąć właściwe działania profilaktyczne związane z chorobą” – podał w komunikacie Główny Inspektorat Sanitarny.
Bardziej na miejscu byłoby określenie „miały umożliwiać”. Jednak to nie wina GIS, że ProteGO nie zyskało popularności w narodzie ogarniętym epidemią. Apka była wielokrotnie aktualizowana. Ostatnią wprowadzoną do niej funkcjonalnością było informowanie jej użytkowników o covidowej statystyce – liczbie wykonanych szczepień, chorych, ozdrowiałych itd. A GIS przypomina, że niezależnie od zmieniającej się sytuacji należy pamiętać, że nadal obowiązują zasady dotyczące: noszenia maseczek, dezynfekcji rąk i zachowania odpowiedniego dystansu. Ta ostatnia zasada zdaje się być już tak rzadko przestrzegana, że można ją uznać za obowiązującą głównie „na papierze”.
Przypomnijmy, że „wygaszana” apka ProteGo jest rozwinięciem, mocno krytykowanej, pierwszej wersji aplikacji monitorującej: SafeSafe App. Stworzyła ją kilkudziesięcioosobowa grupa wolontariuszy w ciągu 14 dni. W maju 2020 r. jej miejsce zajęła apka ProteGO Safe. Zainstalowało ją zaledwie 2 miliony osób. Wg wyliczeń sanepidu, tylko 0,5 proc. użytkowników powiadomiło go o tym, że zaraziło się koronawirusem. Dwa czy trzy miliony osób mających w swych telefonach zainstalowaną aplikację, to zbyt mało, aby była ona skuteczna w swym przeznaczeniu. Oczekiwanej popularności nie zyskała też, zaistniała w grudniu 2020 r. ostatnia wersja covidowego monitoringu na smartfony działające pod systemami Android oraz iOS – Stop COVID ProteGO Safe.
Stworzenie wszystkich wersji i utrzymanie ich działania tanie nie było (kosztowało do sierpnia 2021 r. - wg danych Ministerstwa Cyfryzacji – 6,125 mln zł). Jak komunikuje GUS zaoszczędzone środki mają zostać przeznaczone na wzmacnianie innych rozwiązań informatycznych – chociażby Systemu Ewidencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej (SEPIS). Aplikacje smartfonowe monitorujące rozprzestrzenianie się wirusa, jak jeszcze nasza istniejąca, zastosowano w ponad 50 krajach, z różnym powodzeniem. Najlepiej sprawdziły się w Chińskiej Republice Ludowej. Tam jednak „monitorowanie” ludności jest na porządku dziennym i było prowadzone jeszcze przed nastaniem epidemii. W innych państwach z czasem ich znaczenie zmniejszyło się wskutek powszechnych szczepień przeciw COVID-19.