Zacznijmy jednak od amerykańskich wniosków. Wynika z nich, że miejscem szczególnego ryzyka były/są restauracje. We wrześniu poluzowano rygory sanitarne w gastronomii. W związku z tym CDC przypomina, gdzie ryzyko zakażanie się SARS-CoV-2 jest najmniejsze i największe. Możliwe, że takie rady mogą być przydatne także w Polsce, więc je podajemy. I tak eksperci CDC uważają, że najbezpieczniej jest korzystać z takiej gastronomii, w której wizyta sprowadza się do przyjazdu samochodem przed lokal i odbioru zamówienia. Największe ryzyko występuje w tych restauracjach, w których nie zmniejszono liczby dostępnych miejsc, a stoliki nie są oddalone od siebie o co najmniej 6 stóp (183 cm).
Niemcy, jak to Niemcy, są zdecydowanie bardziej precyzyjni w obrazowaniu ryzyka. IRK podał, że w restauracjach doszło do 0,5 proc. zakażeń (z ponad 280 tys.). Z danych wynika, że najłatwiej jest zarazić się koronawirusem we własnym domu lub domu opieki (57 proc. przypadków – 30,9 tys.), w placówkach medycznych (11,6 proc.), w pracy (10,6 proc.). Wbrew pozorom najbezpieczniejszym miejscem w tzw. przestrzeni publicznej jest, przynajmniej w Niemczech, komunikacja – autobusy, tramwaje, metro. W nich, w badanym okresie, zaraziło się 90 osób, co stanowi 0,2 proc. monitorowanej grupy. Co ciekawe, gdy w Polsce (i w innych państwach) wprowadzono limity pasażerów, to w Niemczech nie sięgnięto po takie rygory. Jedynym był (i jest) bezwzględny nakaz noszenia masek ochronnych. Poza tym, tak jak w Polsce, obowiązuje zakaz zajmowania miejsc przy kierowcy. Jak podaje branżowy portal transport-publiczny.pl w Polsce nie odnotowano żadnego ogniska koronawirusa w transporcie publicznym. To, że w komunikacji miejskiej w Niemczech koronawirus jest spacyfikowany, bo pasażerowie są „zamaskowani”, nie powinno dziwić, Dlaczego u nas jest względnie podobnie, choć różnie jest z noszeniem masek przez korzystających z komunikacji miejskiej, to już może być zastanawiające.