Portal t-online de, podaje za Instytutem, że na oddziałach intensywnej terapii w czwartek (30 czerwca) hospitalizowanych było 934 pacjentów covidowych. Na początku czerwca leczonych w oiomach w niemieckich szpitalach było 600 pacjentów. RKI zaraportował, że współczynnik zapadalności na COVID-19 (liczba chorych na 100 tys. mieszkańców) 1 lipca wyniósł 682,7. Dzień wcześniej – 668,6, a w przedostatnim tygodniu czerwca – 618,2. To duży wzrost zachorowań, bo ów współczynnik na początku poprzedniego miesiąca wynosił 207. Zachorowania wywołuje podwariant słynnego Omikrona – BA.5. RKI informuje, że Omikron BA.5 odpowiedzialny jest za 66 proc. czerwcowych zachorowań. W raporcie Instytutu jest też dawka optymizmu.
Na podstawie aktualnych danych epidemiologicznych i analizy przypadków zachorowań nie wynika, by BA.5 i BA.4 (ok. 7 proc. ostatnio wywołanych zakażeń) miałby powodować cięższy przebieg choroby, a co za tym idzie – i zgony– od subwariantów BA.1 i BA.2, które gnębiły świat jeszcze przed kilkoma miesiącami. W ostatnim tygodniu czerwca w Niemczech stwierdzono 133 950 nowych zakażeń i 175 zgonów. RKI podał, na podstawie raportów z krajów związkowych, że od początku epidemii w Niemczech stwierdzono 28 048 190 infekcji SARS-Cov-2. Eksperci Instytutu uważają, że w rzeczywistości tych przepadków było znacznie więcej, bo wiele infekcji nie zostało niewykrytych.
PAP informuje, za dziennikiem „Bild”, że wzrost zachorowań już przekłada się na funkcjonowanie niemieckiej ochrony zdrowia. Poważne problemy z organizacją pracy ma Szpital Uniwersytecki w Szlezwiku-Holsztynie (UKSH), bo wskutek infekcji koronawirusem do pracy w tym tygodniu pracy nie podjęło ponad 200 pielęgniarek i 70 lekarzy. W klinikach UKSH w Lubece i Kolonii kwarantanną objętych jest 479 (z 16 tys.) pracowników. W Niemczech, o czym przypomina „Bild, od 30 czerwca za darmo mogą testować się dzieci poniżej 5. roku życia i te osoby, które nie mogły być zaszczepione przeciw COVID-19 wskutek przeciwwskazań medycznych. Pozostali muszą płacić. W zależności od rodzaju testu – od 3 do 20 euro.
Według przeprowadzonego w piątek (1 lipca) sondażu INSA dla „Bild am Sonntag” (sobotniego wydania dziennika „Bild), 62 proc. respondowanych uważa, że nawet 3 euro za test, to zbyt dużo.34 proc. Niemców gotowych jest płacić za testy, byleby się tylko mogli szybko dowiedzieć, czy są zrażeni. Przypomnijmy, że podobne rozwiązanie w Polsce wprowadzono już 1 kwietnia. Od tej daty testy na obecność SARS-CoV-2 nie są finansowane z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.Uwaga, to ważne – dla pacjentów testy nadal są bezpłatne. „Jeśli lekarz POZ zdecyduje się wykonać test pacjentowi, będzie to szybki test antygenowy. Wynik testu jest znany po kilku lub kilkunastu minutach. Taki test lekarz zleci osobie z objawami, które mogą być wywołane zakażeniem koronawirusem. Test będzie bezpłatny dla pacjenta. W aktualnej sytuacji, znacznego spadku zachorowań na COVID-19, nie ma potrzeby masowego testowania pacjentów w kierunku koronawirusa przed wizytą w POZ, gabinecie lekarza specjalisty lub w szpitalu przed planowym zabiegiem” – komunikował resort zdrowia po wprowadzaniu zmian. Nie ma pewności, czy jesienią minister zdrowia nie zmieni tego zarządzenia. RKI stwierdza, że „Dalszy przebieg pandemii – oprócz pojawienia się nowych wariantów wirusa – będzie w dużej mierze zależał od stanu szczepień i zachowania populacji…”.