Punkt krwiodawstwa, krew, krwiodawstwo

i

Autor: East News

KREW i OSOCZE pobrane w Polsce nie są przeznaczone na EKSPORT

2020-05-12 19:14

Ci, którzy byli chorzy na COVID-19 mają w sobie wykształcone przeciwciała. Lekarze liczą, że mają one właściwości neutralizujące, a więc są w stanie zniszczyć wirusa. O krwiodawstwie w czasie zarazy rozmawiamy z dr. n. med. STANISŁAWEM DYLĄGIEM, dyrektorem (największego w Polsce) Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach.

„Super Express”: W polskim krwiodawstwie jest kryzys zbliżony do tego, w którym jest teraz gospodarka?
Stanisław Dyląg:
Absolutnie nie, choć w Śląskiem jest nieco trudniej, a to spowodowane jest sytuacją epidemiologiczną, przede wszystkim w środowisku górniczym. Górnicy są u nas znaczącą grupą krwiodawców.

Mówi się, że krew jest bezcenna, a tu docierają wieści, że krew, ściślej je osocze pobrane od osób, które wyszły z COVID-19, ma swoją cenę i to wysoką. Pojawiają się pomysły, by zablokować możliwość, że się tak wyrażę, eksportowania osocza. Towar to jest poszukiwany i pomocny w leczeniu z C-19.
W Polsce obowiązują jednoznaczne przepisy: o tym, że osocze krwi może być wyeksportowane, jak to pan określił, decyduje minister zdrowia sprawujący nadzór nad Narodowym Centrum Krwi, któremu z kolei podlega 21 regionalnych centrum, w tym katowickie, największe w Polsce. Nie ma legalnych możliwości, by można było sprzedać za granicę osocze bez zgody NCK. Oczywiście, jeśli jakiś ozdrowieniec będzie chciał wyjechać poza Polskę i tam sprzedać swoje osocze, to nikt mu tego nie może zabronić, tym bardziej, że można je oddawać wielokrotnie.

Wyjaśnijmy niezorientowanym: osocze jest płynną częścią krwi i stanowi 55 proc. jej objętości. Jest podstawowym środowiskiem dla elementów morfotycznych, czyli składników krwi. Zawiera 91 proc. wody, 8 proc. związków organicznych, w tym białek, cukrów, witamin, enzymów oraz procent związków nieorganicznych. Ale do rzeczy: w mediach pojawiły się informacje, że za porcję osocza od ozdrowieńców płacą w USA od kilkuset do parudziesięciu tysięcy dolarów. W Europie kupują taniej. Podobno płacą „tylko” 400 euro za porcję? 
Odpowiem tak: Nikt do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach nie zwracał się o odsprzedaż osocza. Trudno więc mi komentować takie informacje.

W Polsce mamy nieco ponad 6 tys. osób, które ozdrowiały z C-19. To potencjalni dawcy…
Jeden zakres problemów dotyczy liczby osób, które wyszły z choroby, a drugi, ilu z nich kwalifikuje się do grona dawców. Nie każdy, kto wyzdrowiał, może być dawcą. Musimy wiedzieć, czy osocze ma przeciwciała, czy ich nie ma. I to się da zrobić. Rzecz w tym, że w Polsce mamy tylko jedno laboratorium, które może przeprowadzić takie badania, mieści się ono w RCKiK w Białymstoku. Ministerstwo Zdrowia wytypowało ten ośrodek, sprowadzono błyskawicznie odpowiednie testy z USA, właśnie po to, by można było stwierdzić, czy i ile w osoczu od ozdrowieńców jest przeciwciał. W tym względzie, chcę podkreślić, nie ma wcześniej wypracowanych standardów. Bazujemy na materiałach chińskich i jednej publikacji naukowej z Korei Południowej. Dlatego Polska musi sobie sama wyznaczyć zasady postępowania.

Co więc robi się, gdy już pobrano osocze?
Żeby było ono bezpieczne dla potencjalnego hospitalizowanego pacjenta, to powinno ono zawierać jak najwięcej przeciwciał i dlatego poddajemy je tzw. inaktywacji. Co to oznacza? Z grubsza ujmując: należy pozbyć się z niego wszelkich innych patogenów. Chodzi o to, by zmniejszyć ryzyko przeniesienia, między innymi wirusów badanych w służbie krwi tj. HBV, HCV, HIV 2 czy wirusów, które nie są badane u krwiodawcy. Po pobraniu 600, maksymalnie 700 ml osocza dzielimy je na porcje – 200 ml to jest właśnie ta jedna dawka. Próbkę wysyła się do Białegostoku. Tam badają ją na obecność przeciwciał. I jak jest ich odpowiednio dużo, to porcje osocza wysyłane są, a już to robiliśmy do, szpitali.

To znaczy, że śląskie RCKiK pobierało już osocze od ozdrowieńców z C-19…
Byliśmy pierwszym w Polsce regionalnym centrum, które pobrało 600 ml od pierwszego dawcy-ozdrowieńca. Mamy już pobrania od ośmiu osób. Wśród dawców jest taki, który oddał je trzykrotnie, bo ma duży poziom przeciwciał. Teraz mniej więcej co drugi dzień mamy kolejnych dawców.

Kto nim może być, poza tym, że już nie choruje na C-19, co zostało udowodnione odpowiednimi testami?
Zajmujemy się pozyskiwaniem osocza, a szpitale jego wykorzystaniem w leczeniu chorych na C-19. Nie może być dawcą ktoś, kto w przeszłości otrzymał transfuzję krwi lub jej składników, kto choruje przewlekle i nie ma więcej niż 60 lat, choć normalnie krew oddaje się do 65. roku życia.

To oznacza zawężenie grona ozdrowieńców z 6 tys. do znacznie mniejszej liczby. Potem osocze przekazywane jest do szpitali…
Tak. Dostał je już od nas m.in. pacjent z Tych, pomogliśmy choremu z Rzeszowa… Już to się dzieje. Szpitale muszą być przygotowane do tego procesu. Osocze nie jest w myśl prawa farmaceutycznego zarejestrowanym lekiem. Dlatego szpital, który chce przetoczyć osocze pacjentowi, musi uzyskać zgodę komisji bioetycznej, albo z okręgowej izby lekarskiej lub z uczelni medycznej. Pacjentowi podaje się dwu- lub trzykrotnie po dawce osocza.

Spoglądam na prezentację zapasów krwi w śląskim Centrum i zapasy, poza paroma grupami, są na wyczerpaniu.
Mamy osocze, dla każdy grup krwi, zabezpieczone. Z krwią jest nieco inaczej. Półtora tygodnia temu, gdy były niskie zapasy, to nie było sytuacji alarmowej, bo wtedy był wstrzymane zabiegi planowe, więc i zapotrzebowanie na krew było odpowiednio mniejsze. Teraz sytuacja się zmieniła. Teraz powraca się do planowych zabiegów, a że dawców mamy mniej niż przed nastaniem epidemii, to hasło „krwi nigdy nie za dużo”, nabiera jeszcze większego znaczenia. Pobrana krew nie może leżeć dłużej niż 42 dni. I dlatego zachęcam do oddawania krwi również i teraz.

Pan wspomniał, że zaraza, która dopadła górników, to także problem dla RCKiK.
To znacząca, choć już nie tak liczna, jak kiedyś, grupa dawców. Gdy pojawił się problem, to w ubiegły piątek, 8 maja, szybko sprowadzaliśmy krew z innych centrów. Karetki pojechały w nocy do Zielonej Góry, Szczecina, Gdańska, Bydgoszczy, Poznania. Można powiedzieć: zrobiono coś w rodzaju zrzutki krwi dla województwa śląskiego. Dopiero na drugi dzień wystosowaliśmy do dawców ze środowiska górniczego: wpadnijcie do nas za dwa, trzy tygodnie, jak będą już wszyscy przebadani. Nie ma dowodów naukowych na to, że SARS-CoV-2 przenosi się przez krew…

Ale dmuchacie na zimne…
Powiem inaczej: nie chcemy stwarzać nawet niewielkiego ryzyka. Górnicy będą wolni od wirusa, to zapraszamy ich do siebie. Na razie posiłkujemy się pomocą z innych centrów.

Epidemia ograniczyła, z różnych powodów, liczbę krwiodawców. Mocno?
Mamy o 30 proc. mniej dawców niż w przed ogłoszeniem epidemii. Jednak spadło o 50 proc. ilość krwi zamawianej przez szpitale. Mam nadzieję, że to stan przejściowy.

Czytaj SUPER EXPRESS bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express. KLIKNIJ tutaj.

26 latek, pacjent 0 z Wrocławia, miał koronawirusa, ale wyzdrowiał. Teraz oddaje krew, by pomóc innym

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły