Stwierdzającym śmierć jest lekarz. Niektórzy prawnicy uważają, że takie prawo ma felczer, ale dziś takich w „służbie czynnej” najzwyczajniej nie ma. Dzieje się tak na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia sprzed 61 lat! Niby proste i oczywiste, ale może w tamtych czasach. Wówczas przyjeżdżała karetka pogotowia do wezwania (do lokum św. pamięci pacjenta), a że prawie zawsze wówczas był w zespole lekarz, to większych problemów nie było. Gdyby pogotowie nie przejechało, z jakichś tam przyczyn, to obowiązek spoczywał na lekarzu z przychodni zmarłego. I teraz schemat procedury jest ten sam. Lekarza z przychodni zdrowia zastąpił rodzinny, a zespołów ratownictwa medycznego, w których mamy lekarza (karetka specjalistyczna) jest coraz mniej. Dodać trzeba. że nadal nie ma w systemie urzędnika, który stwierdzałby zgon i sprawował pieczę nad zwłokami, czyli koronera. Niektóre gminy zatrudniają lekarzy na takich posadach, ale w skali ogólnopolskiej problem nadal kwalifikuje się do rozwiązania.
Dochodzi do tego, że nierzadko wzywa się do już zmarłego „eskę” (co zgłaszać, by dyspozytor skierował karetkę z lekarzem, tego nie podamy), nie informując, że jest to wezwanie do denata. Jak już doktor przyjdzie, to nie może odmówić przeprowadzenia rzeczonej procedury. Były takie przypadki, że zmarli godzinami leżeli w miejscu publicznym, czekając, aż uprawniony wystawi zaświadczenie o zgonie. Albo – wiedząc o kłopotach – meldowano o możliwości zaistnienia nienaturalnego zgonu i wówczas było po problemie, dzięki policji.
Problem, w jego części, chce rozwiązać Naczelna Rady Pielęgniarek i Położnych. Skoro wcześniej nie nadano uprawnień o orzekaniu pielęgniarkom jako takim oraz ratownikom medycznym (mieli je otrzymać w połowie 2019 r.), to teraz samorząd pielęgniarski radzi nad tym, czy takie uprawnienia winny otrzymać pielęgniarki pracujące w opiece paliatywnej (najczęściej w hospicjach). Rada wskazuje, że brak precyzyjnych regulacji oraz braki kadrowe sprawiają znaczące wydłużanie procesu stwierdzania zgonu u pacjentów w chorobie terminalnej. Izabela Kaptacz, konsultant krajowa w dziedzinie pielęgniarstwa opieki paliatywnej, popiera ewentualny wniosek pielęgniarek do ministra zdrowia. Może to nastąpić we wrześniu.
Rzecz w tym, że problem jest skomplikowany. Lekarze uważają, że inni pracownicy medyczni mogą stwierdzić zgon, gdy osobę (na przykład) przejechał pociąg, ale gdy w grę wchodzi ustalenie „nieodwracalnego ustania czynności mózgu pacjentów”, to już takie łatwe to nie będzie. Z drugiej strony, z badania przeprowadzone w 2018 r. na krakowskim UJ wśród pielęgniarek pracujących w oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii wykazały, że 54,2 proc. uzyskało wysoki wynik testu oceniającego ich wiedzę z zakresu procedury orzekania śmierci mózgu i pobierania narządów…