Część można podawać ambulatoryjnie
Ale to niejedyny problem związany z leczeniem biologicznym.
– Jesteśmy w zdecydowanej mniejszości państw, w których leki biologiczne są podawane wyłącznie w lecznictwie szpitalnym. A to rodzi określone trudności dla pacjenta – mówi Violetta Zajk, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Młodych z Zapalnymi Chorobami Tkanki Łącznej „3majmy się razem”, również pacjentka (RZS). – Wielu z nich na podanie leku musi jechać kilkaset kilometrów, brać wolny dzień albo i dwa w pracy lub prosić kogoś o pomoc w dotarciu do szpitala. Dlatego już od kilku lat postulujemy, aby część leków mogła być podawana w warunkach ambulatoryjnych, blisko miejsca zamieszkania pacjenta albo nawet w jego domu. Oczywiście przy utrzymaniu kontroli nad przebiegiem procesu leczenia. To byłoby też z korzyścią dla całego systemu ochrony zdrowia, bo odciążyłoby szpitale i obniżyło koszty systemowe.
Pojawiła się szansa
O tym, że jest szansa na takie rozwiązanie, poinformował podczas ubiegłorocznego Forum Ekonomicznego w Karpaczu wiceminister zdrowia, Maciej Miłkowski. Zapowiedział, że lista leków biologicznych, które mogłyby być stosowane w poradniach, jest już opracowywana w Ministerstwie Zdrowia i niebawem prace przejdą do etapu wdrożeniowego.
– Gdyby zmiana weszła w życie, na co z niecierpliwością czekamy, jakość życia chorych poprawiłaby się znacząco – mówi Violetta Zajk. – Przewlekle chorzy otrzymywaliby je w poradniach ambulatoryjnych, z kontynuacją farmakoterapii w domu.
Violetta Zajk zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Otóż pojawiają się – i bardzo dobrze – kolejne programy leczenia biologicznego, np. program dla chorych na tocznia. A to oznacza, że ośrodki (szpitale) prowadzące dotychczasowe programy lekowe będą jeszcze bardziej obciążone. Tak więc tym bardziej uzasadnione wydaje się wydawanie pacjentom części leków w warunkach ambulatoryjnych.