Owszem, mamy służbę zdrowia. Jednak tylko w MON (z przymiotnikiem „wojskowa” na początku) oraz w MSWiA i Ministerstwie Sprawiedliwości. A poza tymi wyjątkami i zgodnie z prawem mamy „ochronę zdrowia” zamiennie określaną „systemem ochrony zdrowia”. I to nie od roku, ale od końca zeszłego wieku, od roku 1999! Jak widać premier i znaczna część społeczeństwa wolą używać określenia „służba zdrowia” powstałego za początków Polski Ludowej. W 1999 r. rząd Jerzego Buzka przy okazji reformy ubezpieczeń społecznych (kasy chorych) dostosował się do zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia. WHO bowiem to, co przez 55 lat u nas uważano za „służbę”, określa jako system ochrony zdrowia, który „Łączy aktywności, których celem jest promowanie, odtwarzanie i utrzymywanie zdrowia. Obejmuje on wiele organizacji i instytucji oraz zasoby ludzkie, materialne i niematerialne, które mają w swoich kompetencjach działania zdrowotne. Kompleksowo zorganizowany system ochrony zdrowia obywateli jako dobro ogólnospołeczne, to jeden z głównych obowiązków państwa…”. Nie brakuje osób, którzy krytykowanie kogoś za używanie socjalistycznej formuły uważają, za tzw. czepialstwo. Tłumaczą, że to określenie, nawet gdy nie ma umocowania prawnego, jest poprawne, bo żywe i mieści się w definicji tzw. nawyku językowego. Czy rzeczywiście sformułowanie „służba zdrowia” jest językowo nie/poprawne?
„Nazwy „służba zdrowia” i „ochrona zdrowia” są używane w zasadzie zamiennie, jednak ta druga obecnie zaczyna dominować w oficjalnych dokumentach dotyczących systemu opieki medycznej. Część pracowników branży medycznej nie chce, by mówiono o nich „służba zdrowia”, tłumacząc (poniekąd słusznie), że ich zadaniem nie jest służenie zdrowiu, lecz ochrona zdrowia” – wyjaśnia językoznawczyni dr hab. Katarzyna Kłosińska (Uniwersytet Warszawski). „Można by się czepiać, że służy się czemuś, więc powinno być służba zdrowiu, mogłaby teoretycznie być tu przydawka przymiotna, jak w służbie dyplomatycznie zwanej dyplomatyczną, ale ten dopełniacz jakoś zręcznie dopełniał służbę. I do służby zdrowia przywykliśmy. Być może jednak samej służbie zdrowia jej nazwa nie odpowiadała – a może była niedobra jako spuścizna po PRL. I mamy dziś system ochrony zdrowia i system opieki zdrowotnej…” – pisał mistrz języka polskiego, prof. Jerzy Bralczyk. – Ochrona zdrowia jest pojęciem o wiele szerszym, wprowadzającym przede wszystkim pojęcie związane ze zdrowiem publicznym, czyli „wciągnięciem” do systemu całego społeczeństwa – podkreślała kilka lat temu posłanka dr n. med. Beata Małecka-Libera.
Jest jeszcze jeden argument za tym, by nie stawiać znaku równości między „służbą zdrowia” a „ochroną zdrowia”. Skoro w 2021 r. Polacy wydali na prywatne usługi medyczne 56 mld zł, a państwo – przez NFZ – sfinansowało ich za 105 mld zł, to trudno taki układ nazywać „służbą”. Ta kojarzy się z jakimś obowiązkiem, a ten identyfikowany jest bardziej z wizytą u „państwowego” lekarza (płacę składki, to mi się należy) niż u „prywatnego”, w którym tę samą usługę mam szybciej, ale za odpowiednią opłatą. Uważacie, że mamy służbę zdrowia czy system ochrony zdrowia?
Polecany artykuł: