Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (International Space Station – ISS) to 16 modułów orbitujących nad 400 km nad Ziemią. Na pokładzie której może przebywać do sześciu członków stałej załogi. Ważną częścią ich pracy jest przeprowadzanie rozmaitych badań medycznych. Mówi o niej dla PAP dr Piotr Kaczmarek-Kurczak z Akademii Leona Koźmińskiego: „Jest jeden produkt, który opłaca się przywozić z orbity, bo jest niematerialny i nie dotyczy go ograniczenie kosztów masy. To informacje (jak dane przesyłane z próbników planetarnych i satelitów) i wiedza. Zatem, jeśli chodzi o medycynę, możemy mówić o badaniach np. z zakresu fizjologii i psychologii człowieka. To m.in. dzięki lotom kosmicznym dowiedzieliśmy się wiele na temat reakcji ludzi na izolację. To się teraz przydaje w czasie epidemii. Astronauci przebywający długo w przestrzeni dostarczyli także dużej ilości wiedzy np. na temat osteoporozy. Wiele badań prowadzonych w kosmosie, w tym na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest bardzo sensownych. O procesie starzenia i wpływie promieniowania na DNA naukowcy dowiedzieli się bardzo dużo z rocznej misji Scotta Kelly'ego, którego brat bliźniak pozostał na ziemi...”.
Wymieniony przez naukowca astronauta (u nas jeszcze obowiązuje w tym względzie nomenklatura z czasów ZSSR – kosmonauta) Scott Kelly spędził na ISS 340 dni (rekordzista świata, Walerij Poliajkow zaliczył 440 dni egzystencji w kosmosie). Gdy Amerykanin wrócił na Ziemię 1 marca 2016 r., m.in. do swojego bliźniaczego brata, Marka, genetycznie identycznego, to obaj panowie zostali poddani szczegółowym badaniom. Okazało się, że Scott, z biologicznego punktu widzenia, odmłodniał. Naukowcy założyli, że stało się tak za przyczyną m.in. ścisłej diety, długich sesji treningowych na Stacji, a także niedotlenienia i hiperkapnii (nadmiaru dwutlenku węgla we krwi). Ponadto badający bliźniaków stwierdzili, że u „kosmicznego” mózg... zwiększył się.
Czy to oznacza, że w przestrzeni kosmicznej jest „zdrowiej” niż na Ziemi? Raczej nie. Już wykonane przed dziesiątkami lat badania księżycowych astronautów wykazały, że przebywania w kosmosie nie jest dla ludzi szczególnie bezpieczne. Członkowie programu Apollo skarżyli się bóle głowy, uczucie obrzmienia głowy, nudności, wymioty, zaburzenia błędnikowe i zapalenia ucha. Dwóch z nich miało też zapalenie prostaty. Wiadomo od lat, że promieniowanie kosmiczne, w dłużej ekspozycji, niszczy ludzkie DNA, skutkuje zmianami nowotworowymi itd. Całkiem możliwe, że czynnik medyczny stanowi większą barierę dla lotu załogowego na Marsa niż tzw. problemy natury czysto technicznej. Na razie medycyna kosmiczna zajmuje się głównie tymi co w kosmosie, ale „zwykli” pacjentom też coś się dostaje. Telemedycyna z lotów kosmicznych przeszła także na Ziemię.
I na koniec ciekawostka: za twórcę medycyny kosmicznej (wyodrębnionej z lotniczej) uważa się Niemca, prof. Hubertusa_Strugholda. Kim był ten naukowiec? Był oddanym nazistą i zbrodniarzem wojennym, który w KL Dachau prowadził badania nad wpływem aeronautyki na organizm człowieka. I jeśli przyjąć, że przestrzeń kosmiczna zaczyna się od ok. 80 km, to w Dachau taką granicę, w warunkach symulowanych, przekroczono. „Kosmonauta” nie przeżył tego eksperymentu.
Polecany artykuł: