W poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej” możemy przeczytać obszerny, dwukolumnowy wywiad z ministrem Niedzielskim. Tłumaczy w nim m.in., że resort chce „odciążyć szpitalne oddziały ratunkowe tak, by pacjenci z infekcjami trafiali do przychodni, a nie od razu do szpitala”. Dlatego też dopuszczono „lekarzy rodzinnych do zlecania testów na koronawirusa”. Przeprowadzający wywiad przypominają ministrowi i czytelnikom, że to „dopuszczenie” spotkało się z protestami ze strony lekarzy rodzinnych. „Irracjonalność tego oburzenia może dziwić” – skwitował je rozmówca „DGP”. „Biorąc pod uwagę notoryczne uwagi pacjentów dotyczące funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej w czasie pandemii, tego, że nie można się do nich dostać, że są zamknięte, można było oczekiwać, że lekarze POZ wyjdą naprzeciw oczekiwaniom pacjentów. Podkreślam tu słowo „pacjentów”, bo chodzi o nich, a nie o ministra zdrowia” - dodał Adam Niedzielski.
Wyjawił, że wiosną lekarze rodzinni wnioskowali, by resort zezwolił im na zlecanie testów. Wyraził także swoją opinię o teleporadach: „W czasie lockdownu one rzeczywiście były pewnym panaceum, ale dziś pacjenci skarżą się, że lekarze rodzinni w zasadzie całkowicie przeszli na udzielanie porad zdalnych i nie ma żadnego dostępu do badania fizykalnego. Zaś lekarze ze szpitali zwracają uwagę, że trafiają do nich pacjenci z różnymi schorzeniami, które są już bardzo poważnie rozwinięte, bo byli zaniedbani na poziomie badań profilaktycznych...”.
„Super Express” informował o tym, jak Kolegium Lekarzy Rodzinnych skarciło (w liście otwartym) dziennikarzy za podawanie – w jego opinii – „fałszywych informacji” w mediach o tym, że gabinety lekarzy rodzinnych są zamknięte, a leczenie w POZ sprowadza się do udzielania teleporad. Pierwotny zamysł Ministerstwa Zdrowia sprowadzał się do tego, że rodzinni kierowaliby na testy pacjentów po bezpośrednich spotkaniach z nimi. Porozumienie Zielonogórskie (największe ze stowarzyszeń grupujących lekarzy POZ) określiło mianem „niebezpiecznego dla pacjentów”. „Przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego uznali, że proponowane rozwiązania są niebezpieczne dla pacjentów i mogą spowodować niekontrolowany rozsiew epidemii. Federacja PZ podejmie działania zmierzające do zmiany tej sytuacji”. Po spotkaniu z kierownictwem resortu, wprowadziło ono możliwość kierowania na testy także po przeprowadzonym wywiadzie telefonicznym.
– Nie ma zwiększonej liczby punktów wymazowych, poza tym skierowanie na test przez teleporadę może otrzymać osoba, u której występują wszystkie objawy choroby: gdy jest gorączka powyżej 38 stopni, kaszel, duszności, utarta węchu lub smaku. Będzie mniej przetestowanych, będzie mnie chorych – mówi nam, chcąca zachować anonimowość, lekarka rodzinna jednego z ośrodków POZ w Zagłębiu Dąbrowskim. Niekoniecznie może być mniej chorych wskutek takiej praktyki. Może być odwrotnie. Czy resort przewidział sytuację, w której pacjent oświadcza rodzinnemu, że ma wszystkie takie objawy i nieco przesadza w takim oświadczeniu? Tym bardziej, że rozmaite badania i praktyka wykazują, że utrata węchu lub smaku występuje „tylko” u 60 proc. zarażonych? Pewnie znajdzie się wielu chcących zrobić test na koronawirusa na koszt państwa.