„Super Express”: Miał Pan rozmawiać z ministrem edukacji i nauki, prof. Przemysławem Czarnkiem o finansowaniu prac badawczych nad szczepionką przeciw C-19. Sam minister zaprosił Pana do siebie. I co z tego wyszło?
ANDRZEJ MACKIEWICZ: Minister jest pozytywnie nastawiony do prowadzonych prac i nie widzi większego problemu, by wspomóc nas dwudziestoma milionami złotych. Przypomnę, że o wsparcie finansowe ubiegam się już od maja zeszłego roku. Problem leży gdzie indziej. Nie podlegamy, jako uczelnia, pod Ministerstwo Edukacji i Nauki, ale pod resort zdrowia. W związku z tym minister Czarnek nie może przelać pieniędzy na konto naszego Uniwersytetu Medycznego, bo mu tego zabraniają przepisy. Dlatego minister oświadczył mi, że pieniądze może przekazać na podległy mu Uniwersytet Adama Mickiewicza. Przekaże wówczas, gdy UAM wystąpi do niego z pismem o subwencję. Dla resortu ministra Czarnka 20 czy więcej milionów na taki cel nie stanowi większego problemu, o ile tylko wszystko jest zgodne z przepisami.
UAM oczywiście wystąpi z pisemkiem, żeby przepisom było zadość?
Z UAM jest w pewnym stopniu związany. Rozmawiałem z prof. Bogumiłą Kaniewską, rektorem UAM, ale z tej rozmowy wyszło tyle, że w UAM uznano, że skoro oni dostaną subwencję na 20 milionów, to spoczywa na nich odpowiedzialność za te pieniądze, co miałoby się sprowadzać do tego, że skoro biorą kasę, to będą właścicielami szczepionki. Podziękowałem więc za takie pośrednictwo i współpracę. Zadzwoniłem więc do ministra Czarnka i mówię mu, jak się sytuacja przedstawia. Mówię ministrowi, że na podstawie ustawy covidowskiej można ogłosić konkurs na opracowanie polskiej szczepionki… Przecież oprócz mojego ośrodka nad nią pracuje Politechnika Warszawska, a ostatnio nawet Biomed Lublin coś o tym komunikował. Jest więc paru zawodników, którzy mogliby wystartować w konkursie, a i pieniądze mogłyby być w nim znacznie wyższe niż tych 20 milionów, za którymi chodzę, jak powiedziałem, od maja…
I jakże to minister zapatruje się na taką koncepcję?
Nie odrzucił. Powiedział, że przekaże to odpowiednim służbom w resorcie, by się tym zajęły. Liczę, że nie zbywał mnie. Powiem panu tak, cały czas proszę się o te 20 milionów, przecież i bez konkursu premier mógłby przekazać je z rezerwy budżetowej. To są w sumie grosze...
Polecany artykuł:
Jasne. Tym bardziej, że jak czytam w „Rynku Zdrowia” b. wiceminister zdrowia, obecnie poseł PiS i wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia, Bolesław Piecha, uważa, że „powinniśmy zrobić krok w kierunku wytwarzania w Polsce leków innowacyjnych” i państwo powinno wspierać w tym kierunku m.in. nasze instytuty badawcze…
Ma rację. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Tylko na razie nie wspiera i stąd ta nasza rozmowa. Nadal robimy swoje i co tylko możemy, jednak te drobne sumy które wydawaliśmy na pracę związane z inżynierią komórkową. nie wystarczą, by osiągnąć efekt. Wiem, że możemy stworzyć dwie szczepionki: protekcyjną, taką jak wszystkie dotychczas wyprodukowane i terapeutyczną, podawaną już tym, którzy zachorowali na C-19. Z rozmowy z ministrem wynika, że polityczne zainteresowanie dotyczy tej pierwszej szczepionki. Powtarzam wciąż, że to nad czym pracujemy, jest szczepionką następnej generacji. W skrócie: nawet jeśli pojawią się inne warianty wirusa, to będzie ona skuteczna. Tego jestem pewien, ale moje przekonanie to za mało, trzeba to wykazać w badaniach klinicznych, a na to trzeba finansowania, a z tym jak jest, tak jest. Za dużo mówić o tym nie mogę, bo rzecz dotyczy kwestii patentowych. Powiem tak: ona aktywuje w organizmie zupełnie inne mechanizmy niż te, które są wywoływane przez istniejące już szczepionki przeciw C-19.
OK. Skoro ze wsparciem rządowym jest jak jest, to może trzeba byłoby poszukać prywatnego wsparcia?
Partnerstwo publiczno-prywatne? W rozmowach z prywatnym biznesem o wsparciu moich prac, to już dyskutuję od dwóch lat. Tylko u nas taki biznes wygląda następująco: przychodzi biznesmen z pustą walizką i mówi, że teraz będzie ściągał inwestorów, rzecz jasna za odpowiednią prowizję. Uważam, że gdyby rząd, jak mówi poseł Piecha, wsparł nasze prace subwencją, to już samo to w sobie przyciągałoby prywatnych inwestorów. Mechanizm jest prosty: skoro władza inwestuje w medycynę, to warto włożyć także w to prywatne pieniądze.
Na razie jest mowa o subwencji, a tej nie ma…
No nie ma, ale to nie znaczy, że nic nie robimy, tylko czekamy. Czekam i jednocześnie rozmawiam z odpowiednimi partnerami o produkcji szczepionki. Sami jej nie wyprodukujemy. Są jednak w Polsce firmy dysponujące odpowiednimi możliwościami, dla które mogłyby się podjąć tego zadania. W Polsce potrafimy nie tylko konfekcjonować leki, proszę mi wierzyć.
Wiara jest ważna, ale w tym przypadku, bez finansowego wsparcia, traci na mocy. To jak Pan skomentuje to, że wam brakuje kasy na prowadzenie badań, a Polski Fundusz Rozwoju i spółka Mabion podpisały porozumienie dotyczące wsparcia kapitałowego na produkcję zagranicznej szczepionki przeciw C-19?
Znam doskonale tę firmę i jej prezesa. Musiałbym z godzinę mówić, co i dlaczego. Spółka miała kłopoty finansowe, ale właściciel przebudował, że się tak ładnie wyrażę, cały zarząd. Zatrudnił w nim człowieka z Izraela. Ten dotarł do Novomaxu, kolejnego producenta szczepionki antycovidowej, stąd te wieści, że będzie ona w Polsce produkowana. To nie wygląda tak, że Novomax chce nas uszczęśliwić swoimi szczepionkami. Oni szukają w cały świecie wytwórców, bo sami nie dają rady, a dostali miliard dolarów wsparcia od prezydenta Bidena, to się muszą wywiązać ze zobowiązań. Proste? Tym co się u nas wyprodukuje w Mabionie będą dysponować Amerykanie, to sobie trzeba powiedzieć, bo o tym w gazetach nie piszą. A te 40 mln zł wsparcia, to jest 10 mln zł wkładu własnego Mabionu, a reszta to kredyt.
To mają robić za podwykonawcę i jeszcze dokładać do tego?
Redaktorze, tu w grę wchodzi marketing, jego ranga, chodzi przecież o ratowanie życia, ratowanie ludzkości. Producent mówi: spełnisz nasze warunki, dostosujesz się technologicznie, to ci zlecimy produkcję, będą o tobie mówili nie tylko w Polsce. Chętnych na takie zaproszenie jest wielu. Tak to działa w tym biznesie. Mniej więcej. Jak pan sądzi, dlaczego te szczepionki są takie tanie? Bo jak rządy różne wspierają badania miliardami dolarów czy euro, to takie muszą być.
Załóżmy taką idealną sytuację. Nasz rząd, niczym amerykański, wspiera finansowo prace na rodzimą szczepionką. Kasę dostają wszyscy, którzy prowadzą prace. To kiedy mogłaby pojawić się w obrocie szczepionka z Poznania?
Od końca zacznę. Już wchodzimy w kontakt z Europejską Agencją Medyczną. Niebawem wejdziemy w kontakt z amerykańskim odpowiednikiem – FDA, Agencją Żywności i Leków. W ograniczonym zakresie, bo on jest wypadkową kłopotów z finansowaniem, gdyż nie chcemy, by nas tam potraktowano mało poważnie, że tak powiem…
Za trzy lata? To jeszcze będzie taki popyt na szczepionki przeciw C-19?
Czy będzie, nie wiem. Nawet, jeśli epidemia zostanie wygaszona wcześniej, to jak twierdzą wirusolodzy, SARS-CoV-2 pozostanie z nami na zawsze. Jak wirusy grypy. Można się będzie wtedy szczepić amerykańską albo chińską szczepionką, ja jednak uważam, że zamiast nich można używać naszej, polskiej. Wcale nie gorszej, a jeszcze raz powtórzę: nawet i lepszej. Mam więc nadzieję, że rząd też podzieli mój pogląd i że w końcu zamiast mówić o tym, jaką to możemy mieć szczepionkę, będziemy ją mieli!