Oczywiście nie oznacza to, że jak ktoś jest starszy, to mu się „nie opłaca” rzucać palenia. No nie, tak to nie działa. Badaniami kohortowymi objęto 551 388 dorosłych Amerykanów (niewiele mniej umiera w USA w ciągu roku wskutek chorób odtytoniowych). Badania kohortowe są jednym z rodzajów badań obserwacyjnych, w których nie ma miejsca na jakąkolwiek interwencję ze strony badaczy, np. na podawanie leków, placebo itp. żadna interwencja (np. podawanie leku). Sięga się po nie dla poznania często występujących chorób, ich przyczyn i rokowań. I z takich badań, przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego i Uniwersytetu Stanforda (Kalifornia). Wykazali oni, że gdy się rzuca palenie nawet w późniejszym wieku, to jest to słuszna, z korzyścią dla zdrowia, decyzja. Acz… Ryzyko śmierci dla takich osób jest większe niż w odpowiedniej grupie wiekowej tych, którzy nigdy nie palili. U tych, którzy przestali palić między 35. a 44. rokiem życia, wykazano o 21 proc. wyższy wskaźnik zgonów z jakiejkolwiek przyczyny w porównaniu z osobami, które nigdy nie paliły. Wśród rzucających w grupie wiekowej od 45 do 54 lat, wykazywano o 47 proc. wyższy wskaźnik śmiertelności z jakiejkolwiek przyczyny niż nigdy niepalących. W badaniach uwzględniono „związek między paleniem, zaprzestaniem palenia i śmiertelnością według rasy, pochodzenia etnicznego”. Z przyczyn wiadomych korelacje rasa-nałóg polskiego społeczeństwa raczej nie dotyczy, więc pomijamy wyniki badań w tej materii.
Pomimo istotnych dowodów na zagrożenia związane z paleniem i korzyści z rzucenia palenia w USA pali papierosy 34 mln osób. To mniej o 6 mln w stosunku do roku 2015. W Polsce też ubywa palących (za przyczyną ich śmierci i tego, że rzucają palenie). Wg CBOS (dane z 2019 r.) 26 proc. dorosłych pali. Co 5. regularnie, a co 20. – okazjonalnie. Na produkcji tytoniu koncerny zarabiają miliardy dolarów, swoje – niemałe wpływy – mają z akcyzy budżety państw, a wszędzie – jak podkreślają eksperci od zdrowia publicznego – koszty leczenia z chorób odtytoniowych i ich skutków są wyższe od wpływów z akcyzy. Na razie nie ma w świecie państwa, w którym byłaby zakazana sprzedać wyrobów tytoniowych. Takim państwem ma zamiar stać się Nowa Zelandia, stawiając na ewolucyjne, a nie rewolucyjne, rozwiązania. Wszystkie osoby urodzone po 2008 r. nie kupią ani papierosów, ani innych wyrobów tytoniowych w ciągu swojego życia. Do 2025 r. ma być ograniczona liczba punktów sprzedaży, z 8 tys. obecnie mniej niż 500. Wszystko to po to, by populację palących zredukować z 13 proc. do pięciu.
Eksperci w swej części uważają, że bardziej skuteczne od tytoniowej prohibicji jest obniżanie popytu na tytoń (wraz z zwalczaniem nielegalnej strefy sprzedaży) poprzez podnoszenie jego ceny. Co ciekawe, w 2021r., najdroższe w świecie papierosy były w Australii (przeciętnie 18,73 USD za paczkę) i… Nowej Zelandii (18,35 USD). W Europie najdroższe papierosy sprzedawano w Wielkiej Brytanii (15,14 USD). Najtańsze świecie mieli w Kambodży (0,17 USD), a w Europie – na Białorusi (0,48 USD). Ciekawe, czy gdyby w Polsce od 1 grudnia paczka papierosów, jakichkolwiek, kosztowała równowartość 15 USD, to zrywających z nałogiem by przybyło? Napiszcie w komentarzach, co sądzicie o radykalnych podwyżkach cen papierosów.
Polecany artykuł: