Rozpisują się o tym przede wszystkim amerykańskie media, bo wnioski, na podstawie ankiety, wyciągnęła dr Natalie Lambert z Indiana University School of Medicine. Korzystając z Facebooka zapytała chorujących na COVID-19, by wskazali, jakie mają objawy tej choroby. Poza najczęściej występującymi, można je nazwać oficjalnymi, badacze wymienili te mniej znane - przyrost masy ciała, zatkane uszy, suchość oczu i wysypki. W sumie ankietowanym przedstawiono listę 98 objawów. W ankietowaniu uczestniczyło ponad 1500 osób, cierpiące na długotrwałe objawy COVID-19. W USA nazywa się ich „długodystansowcami”. Ponad 400 pacjentów stwierdziło, że chorując, doświadczyło utraty włosów. „Byłam chora na początku kwietnia, pokonałam tę brutalną chorobę. Ale w ostatnim miesiącu szybko tracę włosy” – napisała w lipcu na ankietowej stronie FB jedna z chorych.
Według tamtejszych dermatologów COVID-19 może skutkować u niektórych pacjentów łysieniem telogenowym. Łysienie łysieniu nie równe. Mamy łysienie androgenowe, plackowate, bliznowaciejące. To, na które uskarżają się ankietowane przez dr Lambert, jest znane i rozpoznane od 1961 r. Jednymi z przyczyn łysienia telogenowego jest długotrwały stres, co w przypadku zachorowania na COVID-19 jest zrozumiałą pochodną. Zarażeni boją się nie tylko o swoje zdrowie, a nawet i życie, ale także – choćby – o byt materialny w czasie epidemii (kryzys, bezrobocie itd.) Pierwsze objawy występują po 2-3 miesiącach od zaistnienia przyczyny. A taką może być C-19. Stwierdzenie, że łysienie telegenowe ustępuje po 6-12 miesiącach z pewnością nie jest pocieszające dla nim doświadczonych. Dodajmy, że dwa miesiące temu naukowcy z Uniwersytetu Browna w Providence (USA) wysunęli hipotezę, że łysi mężobójczyni są szczególnie narażeni na ciężkie powikłania wynikające z zachorowania na COVID-19.
Polecany artykuł: