Nie dość, że AML jest najgroźniejszą z chorób nowotworowych układu krwiotwórczego, to stanowi 80 proc. zachorowań na wszystkie ostre białaczki (3 proc. ogółu zachorowań na raka w Polsce). Choroba postępuje bardzo szybko, a opóźnienie leczenia może w sposób znaczący zwiększyć ryzyko śmierci. 50 proc. pacjentów z AML nie kwalifikuje się do intensywnego leczenia z intencją przeszczepienia, z uwagi na swój stan zdrowia – podkreślali specjaliści podczas okolicznościowego webinaru o A(ktualnych)M(etodach)L(eczenia) ostrej białaczki szpikowej. – Nieleczona może doprowadzić do śmierci chorego w ciągu 2 – 3 miesięcy, dlatego tak ważne jest szybkie rozpoczęcie odpowiedniej dla danego pacjenta terapii – podkreślała prof. Ewa Lech-Marańda (konsultant krajowy w dziedzinie hematologii, dyrektor Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie).
Choroba ma agresywny przebieg, każde opóźnienie leczenia, bądź brak podania skutecznej terapii od razu po diagnozie, pogarsza, i tak już niekorzystne, rokowania. AML, w początkowej fazie rozwoju, łatwo można pomylić z osłabieniem organizmu, niekoniecznie wywołanym nowotworem. Można wówczas poczuć osłabienie, człowiek szybko męczy się i ma świadomość, że jego wydolność fizyczna jest zmniejszona. Jak z „czymś takim” zawracać głowę doktorowi? To jeden powód, że choroba rozwija się, a szanse na przeżycie zmniejszają się. Bywa też, i to nierzadko, że taka osoba boi się… usłyszeć diagnozę. W Polsce nadal nowotwór złośliwy kojarzony jest – z mniej lub bardziej przesuniętym w czasie – z wyrokiem śmierci. Ci, którzy diagnozują się przeżyją (mniejszy lub większy) szok, ale zaczną się leczyć. I podążać, wraz z bliskimi, długą i niełatwą drogą. Bo takie jest leczenie w ostrych białaczkach.
Krystyna Wechmann (prezes zarządu Fundacji Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych) przedstawiła wyniki ankiety adresowanej do dorosłych pacjentów z białaczką i ich bliskich? Jak choroba wpłynęła na ich życie? Bo, że źle, to wiadomo. Co czwarty finansowo popadł z tego powodu w kłopoty finansowe. Dla blisko 60 proc. chorych głównym wydatkiem związanym z chorobą są częste i dalekie dojazdy do szpitala lub na wizyty lekarskie. Tylko 3 proc. korzysta ze wsparcia psychologicznego. 14 proc. ma swojego koordynatora leczenia, a – i to jest niepokojące, wręcz straszne – nie zostało poinformowanych na początku leczenia o ścieżce terapeutycznej, o możliwościach leczenia ani o tym, jak będzie ono przebiegało. A to leczenie, jakby nie patrzeć, ważne jest w każdej terapii, a w przeciwnowotworowej szczególnie jest ważne. – Obecnie największym wyzwaniem jest zapewnienie wszystkim pacjentom dostępu do terapii celowanych, które precyzyjnie eliminują komórki nowotworowe. Takie terapie są w stanie nie tylko wydłużyć życie wolne od progresji i poprawić jakość życia chorego, ale w wielu przypadkach mogą również doprowadzić do całkowitego wyleczenia choroby.
– W XXI wieku celem leczenia AML u chorych, którzy kwalifikują się do intensywnej chemioterapii jest wyleczenie choroby. Możemy to uzyskać u ponad połowy pacjentów. U chorych, którzy nie kwalifikują się do takiego leczenia, pierwszym celem jest uzyskanie całkowitej remisji, a u pozostałych chorych stosowanie niskodawkowej chemioterapii, która istotnie wydłuża całkowite przeżycie – podkreśliła prof. Agnieszka Wierzbowska (kierownik Katedry Hematologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi). Ta ostatnia z wymienionych terapii jest szczególnie ważna dla zaawansowanych w wieku seniorów z chorobami współistniejącymi. Oni nie kwalifikują się do intensywnej chemioterapii z intencją przeszczepienia. Dla nich niskodawkowe leczenie jest jedyną szansą. Na (prze)życie.
Polecany artykuł: