Wojskowy mówił o takiej potrzebie podczas obrad VIII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych. W ocenie dyrektora WIM czasy są takie, że stworzenie medycznego systemu ochrony i obrony ludności przed skutkami zdarzeń kryzysowych znajduje się na etapie „pilnej potrzeby operacyjnej”. – Jej najważniejszym celem jest nabycie zdolności do prowadzenia skutecznej pomocy medycznej podczas konfliktu zbrojnego toczącego się na własnym terytorium – wyjaśniał gen. Gielerak. Zapytany przez nas, czy grozi Polsce to, co teraz dzieje się na Ukrainie i stąd ten pośpiech, ten dwuletni czas na stworzenie czegoś, czego w polskim systemie ochrony zdrowia nie ma, szef WIM odpowiedział: – Lepiej być przygotowanym, na wypadek gdyby doszło do naszego niechcianego uczestnictwa w wojnie, powinniśmy pewne sytuacje starać się przewidzieć…
Zdaniem generała profesora do takiej, przez nikogo w Polsce nieoczekiwanej, sytuacji cywilny system ochrony zdrowia jest, delikatnie to określając, nie za bardzo przygotowany. – Jesteśmy jednym z nielicznych państw europejskich, w których studenci uniwersytetów medycznych nie mają w programie ani jednej godziny z zakresu medycyny pola walki. Tymczasem w państwach, w których populacja jest znacznie mniejsza od naszej, choćby w Norwegii i Szwecji przyszli medycy poznają tę gałąź medycyny.
Owszem, można ją poznawać, ale na dodatkowych kursach organizowanych przez wyspecjalizowanej w tej dziedzinie instytucje (jak choćby WIM). O konieczności wprowadzenia do harmonogramu kształcenia medycznego prof. Gielerak mówił rok temu, również w Katowicach, ale jak widać, tzw. czynniki nie uznały, że należałoby kształcić studentów także z medycyny pola walki, czyli umiejętności ratowania życia rannych w warunkach ekstremalnych i przedszpitalnych. Wojna na Ukrainie pokazała, jak ważne są to działania.
Gen. Gielerak przytoczył taką oto statystykę… Straty na polu walki mają się następująco: 20 proc. żołnierzy ginie od razu, 65 proc. odnosi takie obrażenia, że wyleczeniu z nich mogą znów być skierowani do walki. Natomiast 15 proc. zostaje ciężko rannych i bez pomocy lekarskiej skazanych jest na śmierć. Jeśli pomoc medyczna jest sprawna da się uratować 12 proc. z tych ciężko rannych. Jeśli jest na marnym poziomie udaje się uratować życie 4 proc. takich poszkodowanych. Ta zasada dotyczy również cywilów poszkodowanych wskutek działań wojennych.
– Musimy zadbać o równomierne rozmieszczenie jednostek ochrony zdrowia w ternie na kierunku spodziewanego konfliktu oraz towarzyszących jemu strat sanitarnych. Należy stworzyć, poprzez szkolenia, opiekę przedszpitalną nad rannym i poszkodowanym – procedury i zabiegi stabilizujące funkcje życiowe, kwalifikacje oraz przygotowanie do ewakuacji medycznej poszkodowanych – wskazywał „po wojskowemu” gen. Gielerak. Przekładając to na język cywilów, ale w krótkich, żołnierskich słowach: ochrona zdrowia musi być przygotowana do działania w warunkach wojennych.