Dr Bodnar zamieścił na Facebooku obszerny wpis. „– Nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że amantadyna będzie skuteczna. Mówię tu o podstawach naukowych, bo nie ma z laboratoriów żadnych wyników, mówiących o tym, że powinna być ona stosowana, a także o podstawach klinicznych, bo były przeprowadzone badania i obserwacyjne, i kliniczne, które wykazały brak skuteczności amantadyny – odparł profesor Pyrć. Niestety mija się Pan całkowicie z prawdą, że nie ma badań laboratoryjnych. Są takie badania, wykonano je w Instytucie Kocha w Niemczech (sugerujące wersje wziewne a także cytuje inne badanie, w którym dawka 400mg/dzień doustnie blokuje replikację wirusa), czy inne badania z Kopenhagi, czy wcześniejsze z USA. Jeśli chce się cokolwiek powiedzieć publicznie, zwłaszcza będąc profesorem, warto się dokształcić. Nie raz pisał Pan, że nie można przytaczać tekstów niepopartych chociażby wiedzą. A Pan sam je przyjmuje, cytując Pana wypowiedź “jest to tylko myślenie życzeniowe” – czytamy w wpisie dr. Bodnara.
W rozmowie z SE stwierdził, że jest zniesmaczony stwierdzeniami prof. Pyrcia o tym, że stosowanie amatadyny w leczeniu objawowym C-19 ma efekty uboczne i stosowanie tego leku u pacjentów, u których istnieje ryzyko ciężkiej choroby i śmierci jest nieetyczne. –Dlaczego prof. Pyrć nie przedstawia, głosząc takie opinie, wyników badania naukowych, z których wynikałoby, że amantadyna jest toksyczna i przez jej stosowanie w terapii przecicovidowej tylu a tylu ludzi, w takich a takich okolicznościach, zmarło?
Jak do tych i innych zarzutów ustosunkowuje się prof. Pyrć? Zapytaliśmy wirusologa. – Nie czytałem całego wpisu, ale mniej więcej, z informacji, które do mnie dotarły, wiem, co zarzuca mi dr Bodnar. Mogę powiedzieć: podtrzymuję moje wypowiedzi cytowane w wpisie doktora. Mógłbym wypowiedzieć się w podobnym tonie i obrażać autora, ale powstrzymam się od tego. Dr Bodnar wykorzystuje pewne emocje i jest to podobnie nieuczciwe jak podawania na tym etapie amantadyny w leczeniu COVID-19 poza badaniem klinicznym. Na obecnym etapie wiedzy medycznej jestem przeciwnikiem stosowania tego leku. Dopóki nie będzie wyników badań klinicznych, pozytywnych wyników, potwierdzających skuteczność amantadyny w leczeniu C-19, będę uważał, że są leki skuteczniejsze i bezpieczniejsze w stosowaniu. Chcę podkreślić, że na dziś nie ma leku, który byłby, upraszczając, uniwersalny i doskonały. Chociaż cały czas dochodzą do nas obiecujące informacje – w czasopiśmie Lancet ukazały się kilka dni temu wyniki dla budezonidu, które są obiecujące.
Prof. Pyrć przypomina: – W czasie tej pandemii mieliśmy już różne cudowne leki, choćby chlororchinę, z którymi wiązano wielkie nadzieje, a w badaniach klinicznych nie zostało to potwierdzone. Wręcz przeciwnie, okazało się że szkodzą. Reasumując: jeśli badania prowadzone przez prof. Konrada Rejdaka i prof. Adama Barczyka wykażą, że amatadyna jest, jak teraz twierdzi dr Bodnar, takim skutecznym lekiem, to będę głośno o tym mówił i zachęcał do stosowania. Proszę tylko nie pytać mnie, czym skończą się te badania. Naukowcy o wynikach badań mówią po ich zakończeniu, a nie przed lub w trakcie. Dokąd nie są one znane, będę twierdził, że amantadyna nie powinna być stosowana poza badaniami klinicznymi.
Tyle prof. Pyrć. Przypomnijmy, że prowadzone są już badania nad wykazaniem nie/skuteczności kontrowersyjnego dla jednych, niekontrowersyjnego dla innych, taniego leku przeciwwirusowego (grypa A, leczeni choroby Parkinsona itd.) od lat wolnego od ochrony patentowej. Ich wyniki, jeśli tylko będą spójne, tzn. w obu badaniach otrzyma się ten sam rezultat, powinny (acz do końca w rozgorączkowanej covidowej atmosferze nie jest to takie na 100 proc. pewne) rozwiać wątpliwości. W końcowym rezultacie nie będzie przegranych, bo wygrają pacjenci. Dokąd tych wyników nie będzie, sporów i dyskusji wokół amantadyny nie powinno zabraknąć.