Ten rodzaj depresji dotyka w Polsce ok. 30 proc. chorujących na depresję. To głównie osoby młode, w wieku produkcyjnym, którym choroba tak wiele odebrała. Ci chorzy częściej popełniają samobójstwa, częściej są hospitalizowani, częściej przebywają na rentach na skutek niezdolności do pracy. Ryzyko popełnienia samobójstwa jest w tej grupie aż 7-krotnie wyższe niż u pacjentów ze „zwykłą” depresją. Teraz świat będą postrzegać w przyjaznych odcieniach.
Inny mechanizm działania
- Długo czekaliśmy na taki lek – i my, lekarze, i pacjenci – mówi prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii. – To nie znaczy, że leki stosowane dotychczas były złe, ale one są skuteczne dla 70 proc. pacjentów. To też dużo, jednak te 30, a nawet 40 proc. pacjentów pozostawało bez skutecznego leczenia. Ta nowa terapia ma inny mechanizm działania, w porównaniu z klasycznymi lekami przeciwdepresyjnymi. Działa poprzez układ glutaminergiczny, wpływając na tworzenie się nowych synaps i modulację synaps w tych regionach mózgu, które są odpowiedzialne za regulację nastroju, emocji oraz procesy poznawcze. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest on przeznaczony do monoterapii. Stosuje się go jako dodatek do klasycznej terapii, żeby wzmocnić działanie klasycznych leków.
Mogę odbierać córkę z ośrodka
Monika Przełożna zmaga się z depresją lekooporną od 10 lat. Nie pomagało nic, bywały dni, kiedy z trudnością wstawała z łóżka, żeby zająć się niepełnosprawną córką. Kiedy dowiedziała się, że jest lek, który może pomóc, zaczęła zbierać pieniądze, bo choć nie był refundowany, można go było kupić. - Efekt był niesamowity – mówi. – Nareszcie zaczęłam wracać do życia. Tylko bałam się, co będzie, jak nie zdołam uzbierać na kolejne dawki. No i teraz nie muszę się bać, to wspaniałe uczucie. Będę mogła sama odbierać córkę z ośrodka, co kiedyś nie było możliwe. Bo depresja lekooporna to straszna choroba.
Jesteśmy bardzo wdzięczni
- Do naszej Fundacji zgłaszało się bardzo dużo osób, prosząc o pomoc, bo już nie dawali rady dalej żyć. Leki nie pomagały, kolejne psychoterapie też nie. Byli zrozpaczeni. My pisaliśmy pisma do ministerstwa zdrowia i długo nic się nie działo. Aż do teraz. Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni ministerstwu za wysłuchanie naszych głosów, za to, że dostrzegło los chorych na depresję lekooporną – podkreśla Anna Morawska-Borawiec, prezeska Fundacji „Twarze Depresji”. - Refundacja tej terapii to ogromny krok naprzód, zgodny z europejskimi standardami. Bardzo, bardzo dziękujemy!
Bożena Stasiak